poniedziałek, 20 grudnia 2010

Florentynki!


















Uff lecimy z przepisem, bo ponoć są tacy, co na niego czekają, a święta tuż, tuż....
Zajadam się tymi ciastami od lat. Kupuję zawsze na SK w cukierni "Irena" za jakąś koszmarną cenę/kg
I co się okazuje?? Że Olga wypracowała na nie recepturę. I to jaką!
Ciasteczka w oryginale są idealnie okrągłe - mnie nie starczyło juz czasu na misterne wycinanie.
Smakują naprawdę nieprawdopodobnie. Uwierzcie mi!

Florentynki
składniki:
200 g płatków migdałowych
150 g suszonych owoców (dałam po równo: rodzynki, żurawiny, śliwki suszone i skórkę pomarańczową) 50-70 g mielonych migdałów
80 g masła
200 g cukru
150-170 ml śmietany tortowej o zawartości 36% tłuszczu
100 g czekolady białej lub ciemnej do posmarowania spodów ciasteczek

W garnku podgrzewamy masło z cukrem do czasu, aż zacznie zmieniać kolor na złoty. Dolewamy śmietanę i cały czas mieszając masę pyrkoczącą na małym gazie, doprowadzamy do całkowitego rozpuszczenia i połączenia się składników. W momencie, gdy masa karmelowa jest gotowa, dodajemy wymieszane wcześniej w mice migdały mielone, płatki migdałowe i suszone lub kandyzowane owoce. Mieszamy dalej gotując całość przez około 1 minutę.
Gorącą masę wykładamy na blaszkę wyściełaną papierem do pieczenia (najlepiej powlekanym). I teraz, są dwie szkoły; pierwsza radzi, aby układać kopczyki na kształt ciasteczek, a druga, aby wyłożyć całą masę na raz, rozkładając ją w miarę równo na blaszce. W obu przypadkach, aby uzyskać piękne i równe ciasteczka, trzeba posłużyć się okrągłą wycinarką (ostrą najlepiej metalową o średnicy ok 5 cm) po upieczeniu masy. Olga wybrała metodę drugą, całą masę rozkłada na blaszce wyściełanej papierem, piecze, a następnie wycina ciasteczka, które studzi na kratce.*
Masę piekę w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni (grzanie góra + dół + termoobieg) przez około 25 minut na środkowej półce piekarnika (Olga podaje czas pieczenia 15 minut - moje po tym czasie były niedopieczone; generalnie ciasto powinno się zdecydowanie zezłocić). Gdy się ze złoci, wystawiam blaszkę na blat kuchenny i czekam około 2 minut, aż bez większego problemu będę mogła wycinać ciastka. Masa musi być ciepła, wtedy idzie to najłatwiej, jeżeli coś nam pęknie, łatwo się zlepi, wystarczy ucisnąć plastyczną masę. Okrągłe ciasteczka przekładam na kratkę do studzenia i pozwalam im zupełnie wystygnąć. Gdy są twardawe i chrupkie, spody smaruję rozpuszczoną i przestudzoną czekoladą o plastycznej konsystencji, gdy zastygnie możemy się zajadać do woli!
* wycinałam kwadraty nożem do pizzy


3 komentarze:

  1. też mam w planach ich pieczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze chciałam je upiec. są takie wdzięczne. i urocze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie jadlam florentynek, ale wygladaja tak przepysznie, ze przepis zapisalam :)

    OdpowiedzUsuń