poniedziałek, 28 grudnia 2009

W TYM TYGODNIU NIE WCHODZĘ DO KUCHNI!

Leże na kanapie, bawię się z moimi brzdącami i dojadam po świętach.
Jak wyczyścimy lodówkę to może upichcę coś na szybko ze "Zdrowej kuchni" Gordona Ramsaya, którą to zapakowałam sobie jako prezent pod choinkę od babci :-).
Jedno jest pewne - w styczniu na blogu będzie lekko. Żegnajcie ziemniaki, majonezy i pierogi!
Trzeba w końcu mieć jakieś noworoczne postanowienie, nie?

Pozdrawiam wszystkich poświątecznie (świątecznie mi się nie udało) i zaczynam odliczanie do Easter!
Mam nadzieję, że Wielkanoc spędzę już w Puszczy...

środa, 23 grudnia 2009

Piernikowo - bigosowo - choinkowo


Zbliżają się wielkimi krokami. U nas w domu już pachnie choinką, piernikami i bigosem...
Ten bigos do kliku lat robię w niezmienionej formie. Jest to kolejny przepis autorstwa Macieja Kuronia z książki "Kuchnia Polska. Kuchnia Rzeczpospolitej Wielu Narodów".

Bigos świąteczny (link do źródła):

1 kg kapusty kiszonej
1 kg poszatkowanej białej kapusty
300 g wieprzowiny bez kości
300 g wołowiny bez kości
300 g dobrej kiełbasy
200 g wędzonego boczku lub okrawków z wędlin
pozostałości z sosów i pieczeni, jakie tylko znajdziemy w lodówce
500 g kwaśnych jabłek
4 cebule
6 ząbków czosnku
100 g śliwek
50 g suszonych grzybów
4 liście laurowe, 20 ziaren pieprzu, 8 ziaren ziela angielskiego, 10 ziaren jałowca, 4 goździki
po pół łyżeczki: kminku, gorczycy i kolendry
po łyżce majeranku i tymianku
250 ml czerwonego wina
100 ml oleju
sól, pieprz

Sposób przyrządzania:
Kapustę kiszoną zalewamy litrem wody. Przyprawy – z wyjątkiem majeranku i tymianku – zawijamy w saszetkę z gazy, wkładamy do kiszonej kapusty i gotujemy na wolnym ogniu 2 godziny. Kapustę białą zalewamy ok. 500 ml wody, dodajemy śliwki, uprzednio namoczone i pokrojone w paski grzyby i dusimy na wolnym ogniu. W tym czasie wołowinę kroimy w gulaszową kostkę, posypujemy tymiankiem i nacieramy posiekanym ząbkiem czosnku utartym z odrobiną soli. Wieprzowinę nacieramy majerankiem i pozostałym czosnkiem. W rondlu rozgrzewamy olej i przesmażamy wieprzowinę ze wszystkich stron. Zrumienione mięso przekładamy do białej kapusty i dalej dusimy. Do rondla dodajemy resztę oleju i obsmażamy wołowinę na złoty kolor. Podlewamy winem i dusimy 15–20 minut. Następnie dodajemy ją do białej kapusty. Wszystko razem dusimy. Do rondla wkładamy boczek lub okrawki i pokrojoną w półplasterki kiełbasę. Gdy wytopi się tłuszcz wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę. Całość kilka minut dusimy. W tym czasie z kapusty kiszonej wyjmujemy saszetkę, a z kapusty białej wieprzowinę i kroimy ją w kostkę. Łączymy obie kapusty wraz z dodatkami, dodajemy wieprzowinę, boczek z kiełbasą i cebulą oraz pokrojone w cząstki jabłka (usuwamy gniazda nasienne), oraz pozostałe wino. Kapustę z dodatkami gotujemy minimum 24 godziny w przerwach schładzając, żeby zyskała miano bigosu. Przed podaniem bigos doprawiamy pieprzem i solą.


wtorek, 22 grudnia 2009

Święta tuż tuż...


Stanęłam przed dylematem co podać na rodzinny obiad drugiego dnia Świąt. Chciałam w jakiś posób wykorzystać suszoną żurawinę, którą nabyłam specjalnie na tę okazję.
Postanowiłam przećwiczyć schab. Wyszło bardzo smacznie.

Schab duszony z jabłkami i suszoną żurawiną
1 kg schabu
1 duża cebula
3 duże jabłka szara reneta
3 garście suszonej żurawiny
2 łyżki mąki
2 łyżki masła
2 łyżki oleju słonecznikowego
1/2 szklanki wody
cukier,
sól,
pieprz,
majeranek


Schab pokroić na kawałki 1 cm, lekko ubic tłuczkiem z obu stron, posolić, popieprzyć, oprószyć mąką.
Rozpuścić masło z dodatkiem oleju, jak będzie gorące - układać schab i podsmażyć do zrumienienia.Przełożyć do brytfanny. Na pozostałym tłuszczu podsmażyć pokrojoną w kostkę cebulę (do lekkiego zrumienienia). Przełożyć do mięsa, podlać wodą, dusić 10 minut. po tym czasie dodać obrane, pokrojone w plasterki jabłka i żurawinę. Dusić kolejne 20 minut aż jabłka zmiękną i zamienią się w sos. Doprawić solą, pieprzem, majerankiem i jeżeli to konieczne cukrem.
Podawać z ziemniakami pure.

Smacznego!





piątek, 18 grudnia 2009

Pierniczenie

















Tak więc zrobiłam pierniczki. Z przepisu na piernik staropolski świąteczny.
Rozwałkowałam ciasto na placki grubości 0-4 - 0,5 mm, po czym wykroiłam z nich serducha.
Ciasto się mocno kleiło, więc podsypywałam sporo mąki w trakcie wałkowania (w sumie ok. 0,5 kg).
Wykrojone ciastka układałam na blasze wyścielonej papierem do pieczenia i smarowałam po wierzchu mlekiem (wtedy ładnie się rumienią). Pierniczki wstawiałam do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i piekłam 10 minut. Chłodziłam na kratce.
Pierniczki po wyjęciu z pieca są miękkie, po czym szybko twardnieją. Wystudzone - schowałam do pojemników. Wyszła cała masa pierniczków - 4 plastikowe wiaderka o pojemności 3 kg.
Po dwóch dniach polukrowałam pierniczki.

Lukier:
1 białko
ok 300 g cukru pudru

Ubić białka, dodać tyle cukru, żeby lukier był niemalże sztywny.
Pierniki dekorowałam szprycdą do dekoracji ciast, ale podobno nieźle sprawdza się w tej roli również zwykła strzykawka.

Lukrowanie zajęło mi 6 godzin....
Smacznego :-)



Posted by Picasa

wtorek, 15 grudnia 2009

Miliony much nie mogą się mylić!


Roboty po pachy. Czas przygotowywania ok. 6 tygodni. Efekt - nieznany, bo robię je po raz pierwszy:-)

Co roku obiecywałam sobie zrobić to ciasto. Niestety, zawsze przypominałam sobie o nim tuż przed Wigilią. W tym roku było inaczej. Z pełną premedytacją przygotowałam się do upieczenia piernika staropolskiego.
Dodatkowo umotywował mnie fakt, że jest to przepis szalejący po internecie i robiący zawrotną karierę.
Wyszłam z założenia, że miliony much nie mogą się mylić ;-) I zabrałam się do roboty.

Ciasto zagniotłam już 6 tygodni temu i leżakowało ono spokojnie na strychu. Postanowiłam zrobić je z dwóch porcji - jedną przeznaczyłam na piernik, a z drugiej zrobiłam całą masę pierniczków
Dzisiaj upiekłam 3 duże blachy (takie blachy co standardowo są na wyposażeniu każdego piekarnika, nie żadne foremki)  piernika i całą masę (4 wiaderka 3kg) pierniczków.
Jeszcze ze trzy wieczory zajmie mi polukrowanie pierniczków i przełożenie piernika. Czyli czysta rozkosz gotowania ;-) Sprawozdanie przedstawię na blogu wkrótce, czyli pewnie tuż przed Wigilią .


Sprawcą tego zamieszania jest nieodżałowany Maciej Kuroń i jego
Piernik staropolski świąteczny - przekładany
W wersji papierowej przepis występuje w książce pt. Kuchnia Polska. Kuchnia Rzeczpospolitej Wielu Narodów. Czesto do niej zaglądam...

Składniki:


1 kg mąki (ok. 6 szklanek)
500 g miodu
400-450 g cukru
250 g masła lub smalcu
3 jajka
125 ml mleka
3 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżki przyprawy do pierników
100 g orzechów włoskich
kilka łyżek skórki pomarańczowej
pół łyżeczki soli

Główną cechą ciasta piernikowego jest używanie jako jednego z jego składników – miodu. Stąd piernik był znany przez Słowian od wieków, ale niestety bez środków spulchniających mógł stanowić co najwyżej ciasto obrzędowe. Do dzisiejszego dnia można na pamiątkę pobytu w Toruniu kupić pierniki pieczone według starych receptur w pięknych, ozdobnych formach. Służą one jedynie jako ozdoba, bo są tak twarde, że można sobie na nich połamać zęby. Ciasto piernikowe przygotowujemy na miesiąc przed pieczeniem, a pieczemy na co najmniej 4 dni przed podaniem.


Ciasto przygotowujemy na miesiąc przed pieczeniem, a pieczemy na co najmniej 4 dni przed podaniem. Powoli podgrzewamy miód, cukier i tłuszcz, doprowadzając mieszankę nieomal do wrzenia. Studzimy i mieszamy drewnianą łyżką, dodając po kolei mąkę, jaja, mleko wraz z rozpuszczoną w nim sodą, sól, a na końcu przyprawę do pierników i bakalie. Wyrabiamy ciasto i wkładamy je do kamiennego garnka. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na cztery tygodnie w chłodne miejsce. Przed pieczeniem dzielimy ciasto na trzy części i każdą z nich pieczemy na osobnej natłuszczonej blasze. Pieczemy w temperaturze 200ºC przez ok. 25 minut. Po ostygnięciu przekładamy placki masą marcepanową, orzechową, kajmakową lub powidłami śliwkowymi. Przykrywamy pergaminem i obciążamy deseczką. Piernik możemy polukrować i ozdobić bakaliami. Piernik ma to do siebie, że po upieczeniu jest bardzo twardy, nadaje się do jedzenia dopiero po kilku dniach.

Smacznego!

Już się szykuję do robienia masy marcepanowej i nadzienia śliwkowego....

Puchacz
















Pieczenie chleba zatacza coraz szersze kręgi. Już przynajmniej w czterech domach zapachniało chlebem  na moim zakwasie :-)
Dzisiaj kolejny chleb z gatunku niezbyt trudnych, jednak wymagających rozplanowania pracy. Zrobiłam go z dwóch porcji i urósł tak wielki, że wypłynął mi z obydwu keksówek. Jest lekki, puszysty i bardzo smaczny.
Przepis cytuję za blogiem Pracownia Wypieków:

Chleb orkiszowy z miodem

Zaczyn:
50 g zakwasu żytniego
75 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
100 g wody
Odstawić na 12-24 h

Następnie dodać:
275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej (użyłam mąki typ 700, jasnej)
1 łyżeczka drożdży suszonych instant
1,5 łyżeczki (10 g) soli morskiej
Składniki zaczynu wymieszać ze składnikami na ciasto. Można zagniatać ręcznie (10-15 minut)lub mikserem (6-7 minut). Zagniatamy do czasu, aż ciasto będzie gładkie.
Miskę przykrywamy przezroczystą folią i odstawiamy do fermentacji na ok. 2 godziny. Ciasto powinno podwoić swoją objętość - od tego uzależniamy czas fermentacji. Zdarza się, że trwa ona krócej, innym razem - dłużej, do 3 godzin.
Keksówkę o długości 25 cm smarujemy olejem i wysypujemy otrębami (żytnimi lub orkiszowymi). Przekładamy do niej wyrośnięte ciasto i ponownie przykrywamy folią lub ściereczką.
Odstawiamy do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny. Ciasto powinno wypełnić całą formę.
Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.Wstawiamy chleb. Po 10 minutach zmniejszamy do 200 st C i dopiekamy kolejne 30 minut.
Po upieczeniu chleb wyjmujemy i przed krojeniem pozwalamy mu zupełnie ostygnąć.



środa, 9 grudnia 2009

Ruskie jadą!


Wyszły tak "przy okazji" grubszej roboty czyli przygotowywania pierogów i uszek na święta (te, obgotowane, czekają już w zamrażalniku).
Ruskie to podstawa w moim domu od kiedy pamiętam. Najpierw były te NAJLEPSZE NA ŚWIECIE - robione przez babcię. W dzieciństwie zawsze chętnie przy nich pomagałam, a jeszcze chętniej podjadałam farsz. Wtedy były z serem i ziemniakami, bez cebuli, ale na słono. Podawane zawsze z roztopionym masłem i śmietaną. Znikały z talerzy, zanim zdążyła się ugotować następna partia.
Dzisiaj to babcia pomagała mi lepić pierogi, zmienione już w swojej recepturze, ale wciąż tak samo porządane w naszym domu.
Z tej słusznej porcji wychodzi nieco ponad 100 pierogów (przy naprawdę cienko wałkowanym cieście). Celowo podaję taką dużą ilość składników, ponieważ uważam, że nie opłaca się zabierać do mniejszej porcji. Bałagan panujący w kuchni jest porównywalny, a przynajmniej później bardziej się pamięta smak tych pierogów, niż masę pracy włożoną w ich przygotowanie.

Moje ulubione ruskie pierogi:

ciasto:
1 kg mąki pszennej 450
ok. 500 ml wody (letnia, przegotowana)
1 jajko
1 łyżeczka soli

farsz:
1 kg ugotowanych ziemniaków
2-3 cebule, pokrojone w kostkę
1/2 kg twarogu tłustego lub półtłustego
świeżo mielony pieprz do smaku ( ja daję sporo)
2 łyzki oleju do smażenia cebuli
sól

Mąkę z jajkiem i wodą zagniatam tak długo, aż ciasto będzie plastyczne i lśniące - wtedy daje się ładnie wałkować (ilość wody zależy tak naprawdę podobno od wilgotności mąki, jaką użyjemy) . Zawsze dodaję wodę raczej "na oko", patrząc ile jest jej w stanie wchłonąć mąka. Zostawiam do odpoczęcia na ok. 30 minut.

W międzyczasie przygotowuję farsz:
Ugotowane, ostudzone ziemniaki rozdrabniam widelcem tak, żeby było czuć grudki, nie przeciskam przez praskę. Dodaję twaróg i przesmażoną, ostudzoną cebulę, sól, pieprz. Wszystkie składniki dokładnie łączę.

Teraz pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i lepić.  Czyli jakieś 2 godziny roboty!

Pierogi układam na czystą ściereczkę (a raczej obrus) i przykrywam kolejną ściereczką, żeby nie wyschły przed ugotowaniem. Wrzucam na osolony wrzątek, mieszam i czekam aż wypłyną. Do wody dodaję zwykle jeszcze łyżkę oliwy, żeby pierogi się zbytnio nie kleiły. Po ok. 3 minutach od wypłynięcia wyjmuję cedzakową miską na półmisek. Podaję z rozpuszczonym masłem i śmietaną.
A wieczorem - dla tych, co jedzą obiad na kolację - podsmażone na maśle.
Smacznego!






poniedziałek, 7 grudnia 2009

Karola. Expresowo ;-)


Sposób na szybki obiad dla 2-3 osób. Potrawa dosyć ciężka, dlatego nie sugeruję jej na kolację. Nie jestem zagorzałym fanem ciasta francuskiego, ale ostatnio doszłam do wniosku, że posiadanie jednego opakowania gotowego ciasta w lodówce jest dość wygodnym rozwiązaniem. Kiedy nie mam czasu lub ochoty na długie kucharzenie - alternatwą jest tarta.

Tarta z szynką parmeńską i suszonymi pomidorami:

1 opakowanie ciasta francuskiego
10 dag szynki (moze być jakakolwiek wędzona na surowo)
1/2 czerwonej cebuli
6 suszonych pomidorów w oliwie
10 oliwek czarnych
10 oliwek zielonych
2 jajka
1 opakowanie (250g) serka mascarpone (kupuję Piątnicy)
garść świeżej bazylii,
garść świeżego oregano
pieprz świeżo mielony


Zgodnie z instrukcją na opakowaniu - rozwijamy ciasto wraz z papierem na formie do ciast. Szczelnie wyklejamy boki, nakuwamy widelcem w wielu miejscach. na cieście rozkładamy kawałki szynki, oliwki, poszatkowaną w półplastry cebulę i pomidory (można dodać również kapary, albo zrezygnować z oliwek - wg uznania).Posypujemy ziołami.
 Jajka ubijamy mikserem, łączymy z serkiem (konsystencja będzie dość zwarta) dodajemy pieprz i wykładamy równomiernie na tartę.
Wstawiamy do piekarnika 190 C i zapiekamy 20 - 25 minut.
Celowo ominęłam w przepisie sól, ponieważ przy użytych przeze mnie składnikach jest ona kompletnie zbędna.

Smacznego!.




sobota, 5 grudnia 2009

I jeszcze jeden


Pieczenia chleba ciąg dalszy. Tym razem pszenno - orkiszowy. Na sporej ilości zakwasu, ale również z dodatkiem drożdży. W wersji oryginalnej jest to chleb z San Francisco. W mojej wersji pewnie do San Francisco mu daleko, ale nam i tak bardzo smakował.

Chleb pszenno - orkiszowy:

2 łyżeczki suszonych drożdży
200 g mąki pszennej 850
400 g mąki orkiszowej
1/2 łyżki cukru
2 łyżki octu balsamicznego
1 i 1/4 łyżeczki soli
250 g zakwasu żytniego
375 ml wody
do posmarowania: jajko wymieszane z 2 łyżkami śmietanki
do posypania: czarnuszka

Drożdże i cukier rozpuścić w wodzie i odstawić na 15 min.
Następnie dodać do niego 375 g mąki białej, zakwas, sól i ocet. Wymieszać, przykryć i odstawić do czasu aż podwoi swoją objętość, tj ok. 30 min.
Dodać pozostałą mąkę i zagnieść luźne ciasto. Wlać je do dwóch keksówek lub formy kwadratowej o boku 24 cm i odstawić by wyrosło.
Posmarować jajkiem, posypać czarnuszką. .
Piekarnik nastawić na temp. 230 st. Kiedy się nagrzeje, wstawić chleb i piec 10 minut.
Następnie zmniejszyć temp. do 200 st C i piec kolejne 35 min.

czwartek, 3 grudnia 2009

Formowanie ciasta do pieczenia

Jako, że ostatnio temat chleba zgłębiam z ogromnym zaciekawieniem, udało mi się wypatrzyć na stronie http://www.chleb.info.pl/ linka do takiego oto filmiku: http://www.youtube.com/watch?v=7MVHDdDtuRc&feature=related.
Jeżeli ktokolwiek chciałby się dowiedzieć w jaki sposób najlepiej uformować pieczywo - warto obejrzeć!

środa, 2 grudnia 2009

Moje ulubione śniadanie


Do domowego chleba :-) Na śniadanie. Dla mnie bomba.

Pasta z tuńczyka i ricotty:
30 dag wędzonego tuńczyka
1 opakowanie sera ricotta
1/2 cebuli czerwonej
garść kaparów
garść siekanego kopru
1 łyżeczka musztardy dijon
sól morska
świeżo mielony pieprz


Tuńczyka rozdrobnić (z powodzeniem może być również makrela), dodać ser (myślę, że sprawdziłby się również jakikolwiek serek naturalny np. Turek), posiekaną cebulę, kapary i koperek. Doprawić do smaku musztardą, solą i pieprzem.
Smacznego!




wtorek, 1 grudnia 2009

Mój drugi...

























Zrobiłam go dziś po raz drugi. Poprzedni zniknął tak szybko, że nie zdążyłam go uwiecznić na fotografii. Nie jest trudny, tylko należy rozplanować pieczenie. Smakuje baaajecznie. Zwłaszcza z masłem i kozim serem. Bez zbędnych dodatków.
Już prawie od tygodnia nie zaglądam do piekarni... :-)

Chleb smakowity (przepis cytuję za Liską z blogu Pracownia Wypieków):

Zaczyn:
360 g mąki żytniej chlebowej (typ 720)
300 g wody
20 g zakwasu żytniego

Ciasto właściwe:
230 g mąki żytniej
300 g mąki pszennej
400 g wody
1 płaska łyżka soli morskiej (jeśli używamy soli zwykłej, należy dać jej mniej)
3 g drożdży suszonych instant (=1 łyżeczka), używam drożdży dr Oetkera lub drożdży Lesafre
Zaczyn

Wieczorem, przed pójściem spać:
Składniki zaczynu mieszamy w misce. Nie miksujemy, chodzi tylko o to, żeby wszystko się połączyło.
Miskę przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 12-16 godzin.
Następnie:
dodajemy do zaczynu wszystkie pozostałe składniki. Mieszamy dokładnie - może być mikserem, ale nie za długo, tak ok. 5 minut - by składniki się połączyły.
Zostawiamy pod przykryciem na ok. 30-60 minut
Ciasto przekładamy do formy wysmarowanej olejem słonecznikowym i otrębami żytnimi (dzięki temu moje chleby nigdy nie przywierają. Nie smaruję ani masłem, ani oliwą.)
Zostawiamy do wyrośniecia na 50-60 minut. Ja spryskuję wierzch olejem.
Jeśli jest ciepło, zdarza się, że już po 30 minutach ciasto jest wyrośnięte. Na moim zdjęciu (Zdj. 4) wyglądało tak po ok. 40 minutach.
Piekarnik nagrzewamy do 230 st C.
Wyrośnięte ciasto posypujemy, czym kto lubi. Ja posypuję mąką.
Wstawiamy do piekarnika.
Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 220 st C. Jesli chleb zbyt szybko się rumieni, przykrwamy go folią aluminiową. Dopiekamy 30-40 minut.
Po upieczeniu wyjmujemy koniecznie z blaszki i dokładnie studzimy. Nie kroimy gorącego chleba (potem jest lepszy, naprawdę :-)

poniedziałek, 30 listopada 2009

Mój pierwszy...


Póki co strasznie pęka i a ciasto niemiłosiernie klei się do rąk (właściwie klei się do czego popadnie!). Ale jest. Mój pierwszy chleb. Z własnoręcznie wyhodowanego zakwasu.  Posted by Picasa
Zakwas hodowałam prawie tydzień, wg metody podanej przez Liskę na blogu Pracownia Wypieków .
Do zadania podeszłam jak zwykle ambitnie, czyli postanowiłam karmić zakwas pełne 6 dni. Bardzo szkoda mi było wyrzucać nadmiar mikstury, a że zakwas wyszedł mi w takiej ilości, że spokojnie zbywało mi go co 12 godzin jakieś 500 gram, postanowiłam na tym "odpadzie"  upiec chleb. I tak piekłam przez 2 dni, 2 razy dziennie chleb na dużej ilości zakwasu wg Tatter . Jak widać na zdjęciach - daleko mu do ideału, ale nam nawet smakował. Z całą pewnością nie dorobiłam się zakalca, nie wyrosła mi też nadzwyczajna chałka, ale prawdopodobnie jeżeli bierzemy pod uwagę chleb żytni na zakwasie bez dodatku drożdży, to konsystencja była właściwa. Jedno jest pewne - był o niebo lepszy od chleba "sklepowego".

Tatterowiec:
400g zakwasu żytniego razowego płynnego*
150ml wody**
100g mąki żytniej/pszennej razowej  (dałam mąkę 720)
300g mąki pszennej chlebowej zwykłej lub Manitoby (dałam mąkę 850)
1 łyżka soli morskiej
1 łyżeczka demerary (dałam muscovado)
*jeśli zakwas jest młody, można dodac 1 łyzeczke suchych drożdży
**ilość użytej wody należy uzależnic od gęstości zakwasu i rodzaju użytych mąk.
Wszystkie składniki mieszam, ciasto jest lepkie i luźne. Zostawiam do wyrośnięcia na godzinę.
Znów mieszam krótko, przekładam do foremki chlebowej wysmarowanej oliwą i wysypanej otrębami lub płatkami żytnimi, smaruję wierzch ciasta chlebowego oliwą, zakrywam naoliwioną folią i zostawiamy do ponownego wyrośnięcia (ma rosnąć powoli, kilka godzin). Pilnuję żeby nie przeroslo!
Przed pieczeniem posypuję makiem, otrębami, nasionami kolendry, płatkami zytnimi. Foremke z chlebem wsuwam do zimnego piekarnika, nastawiam temperaturę na 200C i piekę godzinę. Gdy piekarnik dobrze sie nagrzeje (osiagnie temperaturę 200C), chleb i scianki pieca spryskuję wodą.
Można rownież po godzinie dopiekać bez formy.

W mojej wersji, chyba najlepiej sprawdziła się opcja wlania kubka wody na niższą blachę, zamiast spryskiwania chleba wodą. Tak czy inaczej skórka była dość twarda.




niedziela, 29 listopada 2009

Ech Pani Walewska....


Nigdy nie byłam pasjonatem pieczenia ciast, a już ciasta przekładane kremem stanowiły dla mnie zadanie nie do przezwyciężenia. Do mojego żelaznego repertuaru należą sernik, szarlotka oraz ciasto drożdżowe. Jednak zaczynam się powoli przełamywać. To ciasto powiedziało ono do mnie: "musisz mnie zrobić" (i oczywiście w następstwie "musisz mnie zjeść"). Przymierzałam się dobre dwa tygodnie, aż w końcu wykonałam ten krok.
Pretekstem stał się sobotni obiad w rodzinnym gronie. Ciasto idealne, żeby je upiec na taką uroczystość.
I z całą pewnością dołączy do żelaznego repertuaru. Co prawda wymaga nieco więcej pracy niż sernik, ale naprawdę warto!

Pani Walewska (przepis pochodzi ze strony Moje wypieki):
Składniki na kruche ciasto:

500 g mąki pszennej (3 szklanki minus 1 łyżka)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
pół szklanki cukru pudru
200 g masła lub margaryny
6 żółtek
Wszystkie składniki wyrobić. Powstałe ciasto zagnieść w kulę i podzielić na pół.
Składniki na bezę:
6 białek
1,5 szklanki drobnego cukru lub cukru pudru
1 łyżka mąki ziemniaczanej
Białka ubić na sztywną pianę. Następnie dodawać stopniowo (to bardzo ważne) i małymi partiami cukier. Na koniec dodać mąkę ziemniaczaną, delikatnie wymieszać.
Ponadto:
1 słoiczek dżemu z czarnej porzeczki (450 g)
120 g płatków migdałowych
Formę o wymiarach 25 x 33 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Jedną część ciasta wyłożyć na spód, rozwałkować i wyrównać. Na nim posmarować połowę dżemu z czarnej porzeczki. Następnie wyłożyć połowę masy bezowej. Na masę bezową wysypać połowę płatków migdałowych. Piec w temperaturze 175ºC przez około 40 minut. Identycznie postąpić z drugą częścią ciasta. Można obydwa placki piec razem w piekarniku (w termoobiegu) lub jeden po drugim (jeśli nie mamy dwóch takich samych form); wtedy najlepiej drugą drugą bezę przygotować bezpośrednio przed pieczeniem. Placki ostudzić.
Masa kremowa:
2 szklanki mleka (500 ml)
3 łyżki mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 żółtka
3 łyżki cukru
16 g cukru migdałowego*
200 g masła
kilka kropel aromatu migdałowego**
Jedną szklankę mleka zagotować z cukrami. Drugą zmiksować z żółtkami i mąką (jak na budyń), dodać do gotującego się mleka, zagotować. Ostudzić, przykrywając folią spożywczą.
Miękkie masło utrzeć na puch (można mikserem), stopniowo dodawać ostudzony budyń, cały czas ucierając (miksując). Dodać aromat migdałowy i zmiksować.
Gotowe, ostudzone placki przełożyć masą kremową. Schłodzić przez minimum 3 godziny w lodówce.

* można kupić w sklepach, w takich opakowaniach jak cukier wanilinowy (lub zastąpić cukrem wanilinowym lub pominąć i dodać tylko aromat migdałowy)
** można dodać również z 2 łyżki Amaretto, jeśli akurat macie w domu




Posted by Picasa

środa, 25 listopada 2009

Zimowe przysmaki


Załozenie jest następujące - pod koniec tygodnia będziemy się żywić własnym chlebem na zakwasie. Od poniedziałku hoduję zakwas w piekarniku - mierzę, pilnuję, odlewam, dosypuję.... i tak co 12 godzin. I myślę o tym chlebie. I myślę o dodatkach. I zanim doczekaliśmy się pierwszego bochenka - pojawił się boczek. Może kawałek w lodówce poczeka na aromatyczną, chupiącą kromkę.

A póki co, po małym ponagleniu przez Darię (ktoś zaczął czytać mojego bloga???!!!) podaję przepis na mój pieczony boczek:
1 kg boczku
4 łyżeczki curry
2 łyżeczki papryki słodkiej
4 ząbki czosnku
sól, pieprz

Natrzeć mięso przyprawami, wstawić do lodówki na 2 godziny, włożyć do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, po czym piec 1 - 1,5 godziny (ja przykryłam go folią aluminiową, którą zdjęłam 20 minut przed końcem pieczenia). Sprawdzić po godzinie - jeżeli po nakłuciu wycieka różowawy sok - podpiec jeszcze 15 minut.

Smacznego!!!


PS. Tak naprawdę tego posta udało mi się sklecić dopiero 2 dni po upieczeniu boczku, w lodówce została już tylko połowa :-( Ale doczekał się już chleba i w duecie smakuje o niebo lepiej. Chleb jeszcze nie dopracowany (cholera, ciągle pęka - za gęste ciasto?), więc bohaterem posta zostanie być może dopiero za dwa dni. Póki co z uporem maniaka piekę codziennie po dwa tatterowce, ponieważ niezmiernie mi szkoda wyrzucić nadmiar zakwasu, który powstaje w trakcie produkcji.






poniedziałek, 23 listopada 2009

Pomidorowa. Ciepła jesienna.













Dzisiaj miało nie być posta. Miałam tylko ugotować  dzieciom zwykłą zupę pomidorową. Jednak okazało się, że w lodówce zalega wczorajsza upieczona dynia. Niewiele myśląc wrzuciłam ją do pomidorowej, zmiksowałam i dodałam makaron zacierkowy. Wyszła słodka, kremowa, słoneczna i bardzo pożywna. Taka, jaką niedźwiadki lubią najbardziej ;-)Moja dwuletnia córka właśnie upomniała się o drugi talerz "żółtej zupy" ...

Zupa pomidorowo - dyniowa (przepis na 4 porcje)
2 marchewki,
kawałek selera,
kawałek pora,
cebula,
pietruszka,
kawałek drobiu (np skrzydło indyka, udko kurczaka),
500 g pieczonej dyni,
2 łyżki koncentratu pomidorowego lub 250 ml przecieru,
2 łyżki słodkiej papryki,
100 ml śmietany 18%,
sól,
pieprz,
cukier,
prażone pestki dyni,
świeża szałwia do posypania (lub natka pietruszki),
makaron zacierkowy
Dynię kroimy w kostkę, opruszamy solą, pieprzem i polewamy oliwą. Pieczemy 20-30 minut w 200 stopniach C. Z kurczaka, marchwi, pietruszki, selera, pora i podpalonej cebulki robimy wywar mięsny (gotujemy ok 1,5 godziny na małym ogniu). Następnie wyjmujemy mięso i warzywa z wyjątkiem marchewki.Dodajemy pzrecier pomidorowy, paprykę, dynię i gotujemy jeszcze ok 15-20 minut. Po tym czasie miksujemy wszystkie składniki, doprawiamy solą, pieprzem i - jeżeli to konieczne - cukrem. Dodajemy śmietanę.Podajemy z makaronem zacierkowym, posypaną prażoną dynią i szałwią lub natką pietruszki.
Smacznego!


niedziela, 22 listopada 2009

Dynia - odkrycie roku 2009 :-)



Posted by PicasaIdealna zapiekanka powinna być miękka, ale nie rozpadająca się. Na wierzchu niezbyt mocno zrumieniona, w środku soczysta. Jeżeli będzie za sucha - rozpadnie się. Po zapieczeniu na dnie nie powinno być sosu.

Z tego przepisu wychodzi wg mnie naprawdę fajne danie - co więcej - smakuje mi ono tak bardzo, że jem je na okrągło od 2 dni. Nawet odgrzana jest pyszna.
Zainspirowała mnie Bea swoją Faszerowaną dynią Butternut za co serdecznie dziękuję. Po raz pierwszy spotkałam połączenie dyni i bakłażana i bardzo mnie ono urzekło.
Oto moja wersja:



Zapiekana dynia z bakłażanem i kuskusem (porcja dla 4 osób)

1,5 kg dyni
1 spory bakłażan
1 szklanka 200 ml kuskusu
2 małe czerwone cebule
4 ząbki czosnku
1 puszka pomidorów
10 dag sera owczego twadego (myślę, że pasowałby również parmezan)
sól, pieprz, oliwa
1 łyżeczka garam masala
2 łyżeczki czerwonej pasty curry
2 łyżki siekanej surowej kolendry (może być natka pietruszki).
Pokroić dynię na 4 większe kawałki, oprószyć ją solą, pieprzem i oliwą.
Upiec na blasze prawie do miękkości w 200 stopniach C (ok 30 - 40 minut - w zależności od grubości kawałków).
Bakłażana pokroić w kostkę, posolić i zostawić żeby puścił gorzki sok (20 minut).
W międzyczasie podsmażyć cebulę pokrojoną w kostkę (tak, aby zmiękła, ale się nie zezłociła) dodać czosnek i garam masalę) po chwili (2 minuty) dodać odsączonego bakłażana.
Poddusić wszystko 5 minut, po czym dodać pokrojone pomidory z puszki. Podgotować 10 minut bez przykrycia. Następnie dodać kuskus (uprzednio zalany odpowiednią ilością wrzątku), kolendrę i doprawić solą, pieprzem i curry.
Do naczynia do zapiekania wkładam ciepłą dynię, przykrywam ją niedbale powstałym "farszem", posypuję obficie startym serem. Wstawiam do piekarnika na funkcję grill na ok 5-7 minut.
Smacznego!