poniedziałek, 28 czerwca 2010

mango i indyjskie smakołyki Ani

Od wielu lat marzę o tym, aby spróbować oryginalnej kuchni indyjskiej.
Kiesyś nawet planowałam podróż do Indii, zakupiłam nawet przewodnik i mapy :-)
Niestety plany wzięły w łeb, a przewodnik poprzez allegro znalazł nowego właściciela...
Jednak dzięki Ani i Jej Małej Kuchni po kilku latach moje pragnienia odżyły.
Ania jest pasjonatką kuchni indyjskiej i ma naprawdę świetne przepisy.
Dzięki Niej poznałam namiastkę tych cudownych, egzotycznych aromatów,
to za Jej sprawą postanowiłam spróbować mango. I zakochałam się.
Jest to przepyszny, cudownie orzeźwiający owoc, o zaskakującym smaku.
Prawdopodobnie mango kupowane na Placu Szembeka i w Macro jest tylko nędzną namiastką tego dojrzewającego w Indiach, ale w obecnej sytuacji musi mi to wystarczyć.
I wystarcza. I wolę sobie nawet nie wyobrażać, jak smakuje ono w Indiach...


Mango chutney
(źródło: Moja Mała Kuchnia)

1 kg świeżych owoców mango, niezbyt dojrzałych
0,5  kg brązowego cukru lub najlepiej jaggery - ekstraktu z trzciny cukrowej ( dałam cukier demerara)
125 gr obranych ząbków czosnku (2 duże główki), posiekanych
125 gr świeżego korzenia imbiru, obrany i posiekany
175 gr rodzynek
1 - 1,5 łyżki soli
przyprawy:
3/4 łyżki mielonego kuminu
3/4 łyżki mielonej kolendry
3/4 łyżki chilli w proszku (dałam sporo mniej)
1 łyżeczka goździków, mielonych



Obieramy mango, odkrawamy miąższ od pestki i kroimy na niewielki kawałki (ok 1-2 cm). Wkładamy mango do rondla, dolewamy troszkę wody (około 1 szklanki) i zagotowujemy. Dodajemy cukier i jeśli trzeba to odrobinę wody (by mango nie przywierało do dna).
W malakserze miksujemy imbir, czosnek, rodzynki i potem dodajemy przyprawi i chwilę jeszcze miksujemy do połączenia.
Gotujemy mango aż nabierze konsystencji dżemu i dodajemy nasze pure i smażymy na wolnym ogniu (w razie potrzeby można dodać troszkę wody). Gdy uzyskamy właściwą gęstość wyłączamy gaz i wkładamy nasz chutney do słoików. Powinno "przegryźć się" w słoikach co najmniej miesiąc zanim zaczniemy go jeść.

Chutney jest bardzo fajnym dodatkiem do wszelkiego rodzaju mięs i wędlin. Na pewno "zasadzę" się jeszcze na inne wersje tego smakołyku (ciekawa jestem tych z dodatkiem octu winnego).

Mango lassi
1 dojrzałe mango (400 g bez pestki)
200 ml mleka
200 ml jogurtu naturalnego (podobno im bardziej tłusty, tym lepiej)
4 łyżeczki cukru

Wszystkie składniki dokładnie zmiksować i porządnie ochłodzić w lodówce (można zmiksować również z kostkami lodu). Podawać naprawdę zimne.
Jest to przepyszny, orzeźwiający mleczny napój.
Bardzo polecam!


piątek, 25 czerwca 2010

pyszna tarta botwinkowa


















Lato, lato, lato czeka
razem z latem czeka rzeka
razem z rzeką czeka las
a tam ciągle nie ma nas....
14 dni do wyjazdu. Nie mogę się doczekać.
Robię na obiad szybką tartę i wracam do planowania wakacji :-)

Uwielbiam botwinkę. Jak już pewnie pisałam, za chłodnik dam się pokroić.
Niestety aura nie sprzyja wszelkiego rodzaju zimnym potrawom, pierwsze dni lata nas nie rozpieszczają.
Botwinkę przeznaczoną na chłodnik wykorzystałam więc w inny, równie pyszny sposób.
Zrobiłam tartę botwinkową, która bardzo smakuje ze szklaneczką maślanki.
Jest bardzo smaczna, sycąca i naprawdę nie tak pracochłonna, jakby się to mogło wydawać.

Tarta botwinkowa
składniki na ciasto (przepis od Lo):
250g mąki krupczatki
150g miekkiego masła
1 rozbełtane jajko
1 łyżka mleka
1/2 łyżeczki soli
składniki na nadzienie (zmodyfikowałam nieco przepis Liski):
1 spory pęczek botwinki z buraczkami
3 łyżki masła
pęczek koperku
3 łyżki kaparów
3-4 ząbki czosnku
100 g sera gruyere
100g mozarelli
2 jajka
100 ml śmietany
3 łyżki octu winnego
kminek, gałka muszkatołowa
sól, pieprz, cukier do smaku

Mąkę szybko zagniatam w misce z miękkim masłem, jajkiem, solą i mlekiem, tworzę kulę, zawijam w folię i wkładam na 1 godzinę do lodówki (można to zrobić dzień wcześniej).
Formę do tarty (lub w tym wypadku u mnie patelnia bez rączki) wykładam papierem do pieczenia, wylepiam ciastem, nakłuwam widelcem i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190C i podpiekam przez 15 minut (nigdy nie wysypuję ciasta fasolą i jakoś mi się nie podnosi).
W międzyczasie siekam botwinkę, ścieram na tartce buraczki. Masło rozgrzewam na patelni, dodaję posiekany czosnek, a po 1 minucie botwinkę, koperek i kapary. Przykrywam i duszę ok 3 minut, aż lekko zmięknie. Następnie podlewam octem winnym, doprawiam do smaku cukrem (można pominąć gdy mamy słodki ocet), solą, pieprzem, kminkiem i gałką. Jajka mieszam ze śmietaną, dodaję starty ser gruyere, sól, pieprz.Na podpieczone ciasto wykładam farsz, polewam jajkami i posypuję posiekaną mozarellą. Piekę w 190C przez 30 minut.
Podaję lekko ostudzoną z kubkiem maślanki. Naprawdę pycha!

A puszcza czeka...


poniedziałek, 21 czerwca 2010

kapusta głowa pusta i wspomnienie minionego lata

Ogarnął mnie nastrój" nicnierobienia".
Klasyczny leń wkradł się do kuchni.
Moje myśli powoli kierują się ku zbliżającym się wakacjom.
Jeszcze 17 dni i zaszyję się w samym środku Puszczy. Na 3 miesiące.
I jak tu myśleć o jedzeniu...?
W czeluści komputera znalazłam danie, które sfotografowałam już jakiś czas temu.
Jest to mój ulubiony przepis na młodą kapustę.
Przepis autorstwa Macieja Kuronia.

Młoda kapusta 

1 główka kapusty
1 cebula
250 ml bulionu
125 ml śmietany
sok z 1/2 cytryny
1/2 łyżeczki kminku
1 łyżka mąki
2 łyżki masła
cukier, sól

Kapustę po oczyszczeniu i opłukaniu szatkujemy. Cebulę obieramy i kroimy w drobną kostkę. Dusimy ją na maśle aż do zeszklenia, dodajemy kapustę, kminek, wywar, sok z połowy cytryny (może być trochę winnego octu), cukier i ewentualnie sól. Gotujemy na małym ogniu przez 15-25 minut. Na koniec, jednym płynnym ruchem wlewamy do kapusty wymieszaną z mąką śmietanę. Mieszamy i szybko zagotowujemy.
Smacznego!

I jeszcze widoczek z zeszłego roku....
Jeżeli ktoś wie, skąd zostało zrobione to zdjęcie, a ma ochotę na słoiczek zeszłorocznych poziomek - zapraszam do zabawy :-)



środa, 16 czerwca 2010

chleb codzienny

Uwielbiam chleby żytnie ponad wszystko.
Jednak czasem muszę zjeść pajdę jasnego chleba z masłem i pomidorem (zwłaszcza, gdy pojawiają się jadalne pomidory). Takiego zwyczajnego, codziennego chleba, co do dżemu się nadaje, a i z mięsem będzie smakował. 
I znalazłam taki. Na stronie Mirabelki.
Chleb prosty w wykonaniu, idealny nawet dla począktującego piekarza.
Neutralny w smaku, pasujący naprawdę do wszystkiego.

Chleb codzienny

400 g aktywnego zakwasu żytniego (Mirabelka proponuje zakwaszone ciasto żytnie metodą 3-fazową, ja tym razem poszłam na łatwiznę)
100 g mąki żytniej chlebowej (np. typ 720)
300 g maki pszennej (np. typ 550)
ok. 150 ml letniej wody
1, 5 lyżeczki soli
1 lyżeczka cukru

Składniki wymieszać w misce, wyrabiać ok. 5 minut, aby otrzymać gładkie i elastyczne ciasto. W razie potrzeby dodać mąki lub wody.
Odstawić na 20 min i jeszcze raz 5 min wyrabiać. Ułożyć w formie, bądź uformować bochenek, przełożyć do dobrze wysypanej mąką miski lub koszyka.
Pozostawić do wyrośnięcia na 3 do 4 godzin, lub do podwojenia objętości.
Przłlożyć na blachę wyłożoną papierem lub kamień i wsunąć do piekarnika nagrzanego do 230⁰C. Piec 10 minut, nastepnie obniżyć temperaturę do 200⁰C i piec jeszcze ok. 35 minut do zbrązowienia skórki.
Jest to chleb na tyle uniwersalny, że przy zamianie mąki chlebowej na ciemniejszą, z pełnego przemiału, możemy otrzymać razowiec. Należy jednak pamiętać, że mąki z pełnego przemiału zwykle chłoną więcej wody, dlatego ilość płynu do ciasta własciwego trzeba będzie zwiększyć. Nie należy również formować bochenka, tylko zostawić dość luźne ciasto (takie, które da się jeszcze mieszać łyzką) i piec w formie wysmarowanej olejem i wysypanej mąką bądź otrębami.
Chleb musi byc całkowicie wyrośnięty zanim włozymy go do piekarnika. Nie należy liczyć, że wyrośnie w piecu. Im niższa temperatura w jakiej wyrasta chleb, tym dłużej to trwa.















wtorek, 15 czerwca 2010

sezon na truskawki

Są dwa okresy w roku, do których niemiłosiernie tęsknię: sezon na truskawki i jesień w Puszczy.
Truskawki w czerwcu jem do obrzydzenia, tak żeby do następnego sezonu mieć przesyt.
Ciasta, pierogi, knedle, a przede wszytkim truskawki z cukrem i śmietaną.
Codziennie kupuję przynajmniej kilogram. Obowiązkowo.

Pierogi z truskawkami

500 g mąki
1 jajo
230 ml letniej, przegotowanej wody
szczypta soli
1 kg truskawek
cukier

Mąkę przesiewam do miski, dodaję jajo, wodę i sól, mieszam, aż powstanie kula. Wykładam na blat, zagniatam do uzyskania gładkiego, lśniącego ciasta (ok. 20 minut). Wkładam do torebki foliowej i zostawiam, żeby odpoczęło ok. 15 minut.
W tym czasie muję truskawki, odrywam szypiłki, co większe przekrajam na pół. Zostawiam na sicie, żeby obeschły.
Ciasto dzielę na 4 części, każdą część wałkuję, podsypując mąką i szklanką wykrajam placuszki.
Na każdy placek układam po 1 truskawce i lekko posypuję cukrem. Zlepiam brzegi i układam na czystą ściereczkę.
Pierogi wrzucam na gotującą się wodę, mieszam i zostawiam do wypłynięcia. Gotuję ok. 3-4 minut.
Podaję posypane cukrem i polane smietaną.
Pycha!



poniedziałek, 14 czerwca 2010

szopska i 10 000!!!


Miałam dzisiaj nic nie pisać.
Usiadłam sobie do komputerka, zajadam szopską sałatkę i co widzę?
Na moim blogu licznik zanotował 10 000 wejść!!!
No więc pękam z dumy i jednak napiszę: Dziękuję Wam, drodzy Czytelnicy :-)

Sałatka szopska
2 pomidory
1 papryka
3 niewielkie ogórki
1 młoda cebulka
100 g sera bułgarskiego*
sól, pieprz
ocet winny, oliwa
natka pietruszki do przybrania

Warzywa kroję w kostkę, postypuję suto tartym serem, skrapiam odrobiną oliwy i octu, doprawiam solą i pieprzem. Pycha!

*Oryginalny ser bułgarski to ser 97% owczy, 3% kozi. Nosi wdzięczną nazwę "Bulgar", a nabyłam go w Almie za kwotę nie przekraczającą 8 zł .
Sprowokował mnie od przypomnienia sobie smaku tej genialnej sałatki, która niezmiennie kojarzyć mi się będzie z corocznymi wakacjami w Bułgarii za czasów głębokiej komuny :-)

truskawkowy weekend


Nie miała baba kłopotu - kupiła sobie 20 kg truskawek.
Urobiłam się po pachy, ale mam. Zrobiłam żelazny zapas kompotów na zimę.
Bo bez kompotów nie umiemy żyć.

Kompot truskawkowy

1,5 kg truskawek
1 litr wody
400 g cukru

Truskawki obieram z szypułek, płuczę i układam prawie do pełna do czystych słoików.
Wodę zagotowuję z cukrem. Gorącym syropem zalewam truskawki. Zakręcam słoiki.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego na 95C. Pasteryzuję 25 minut. Wystawiam, sprawdzam każdy słoik, czy nie cieknie, przewracam do góry nogami i zostawiam do wystygnięcia.

piątek, 11 czerwca 2010

sałatka grillowa

Tę sałatkę podpatrzyłam kilka lat temu u Macieja Kuronia i i od tej pory nieodłącznie towarzyszy nam w sezonie grillowym.
Jako, że widoków na grillowanie przez kilka następnych tygodni nie ma, a miałam na nią smaka - podałam ją jako dodatek do kurczaka z rożna. Wyszedł fajny, letni obiad.

Sałatka grillowa
500 g młodych ziemniaków
500 g młodej kapusty
2 młode cebulki
pęczek koperku
2 ogórki małosolne
pomidor
4 ząbki czosnku
25 ml białego octu winnego
50 ml oliwy z oliwek
sól, pieprz, cukier do smaku


Ziemniaki gotuję w mundurkach, studzę, obieram i kroję w grube talarki.
Kapustę siekam drobno, posypuję solą, pieprzem i zostawiam na 10 minut, żeby puściła sok. Delikatnie wyciskam.
W misce układam ziemniaki, na nie kapustę, posiekaną cebulkę, pomidora i ogórki, posypuję wszystko koperkiem.
Sos: mieszam ocet (lub sok z cytryny) z oliwą, posiekanym czosnkiem, solą i pieprzem. Polewam sałatkę.
Smacznego!


Przepis bierze udział w akcji:

czwartek, 10 czerwca 2010

małosolne


Małosolne, obok chłodnika, to pozycja obowiązkowa w mojej letniej kuchni.
Są pyszne zarówno same, a także jako dodatek do wszelkiego rodzaju sałatek.
Jako, że znad Rospudy przywiozłam pół bagażnika kiełbasy z dziczyzny - małosolne stworzyły z nią odlotowy duet (oczywiście wsparty kromeczką domowego chleba). Niebo w gębie!

Ogórki małosolne

1 kg ogórków
1 litr wody
1 łyżka soli (z lekką górką)
5 ząbków czosnku
1/2 cebuli
kilka gałązek kopru
kawałek korzenia i kilka liści chrzanu
garść czerwonego pieprzu

Umyte ogórki układam ciasno w kamiennym garnku. Przetykam przyprawami i zalewam gorącą, osoloną wodą. Przykrywam i zostawiam na 2 dni w ciepłym miejscu.
Gotowe.

środa, 9 czerwca 2010

upał w mieście. tortilla.

Tydzień nad Rospudą. Moja ukochana Suwalszczyzna. 
Rzeka, konie, las i soczysta zieleń wokół. Bajka.
Po takim urlopie powrót do metropolii jest dla mnie zawsze szczególnie bolesny.
Zawitałam do domu, ogarnęłam się nieco, nastawiłam małosolne, zrobiłam kompot z rabarbaru. 
Upał w mieście sprawia, ze ochota na gotowanie pojawia się dopiero wraz z zachodem słońca.
W ciągu dnia szukam inspiracji na dania proste i prędkie w wykonaniu.
Mamy sezon na pyszne młode ziemniaczki. Z takich najlepiej smakuje tortilla.
Podana z sałatą lub ogórkiem małosolnym i kwaśnym mlekiem to idealny letni obiad.

Tortilla española
porcja dla 4-5 osób (patelnia o średnicy 25 cm)
1 kg ziemniaków
6 jaj
2 średnie cebule
sól
pieprz ziołowy
olej do smażenia

Ziemniaki obieram i kroję na plasterki, płuczę pod zimną wodą i dokładnie osączam na ręczniku papierowym. Cebulę kroję w grubą kostkę. na spore kawałki. Smażę ziemniaki partiami na głębokim, gorącym tłuszczu aż do zrumienienia. Usmażone ziemniaki przekłam na sitko, aby obciekł nadmiar tłuszczu. W połowie ostatniego smażenia ostatniego smażenia ję cebulę i zostawiam wszystko do ostygnięcia.
W salaterce ubijam białka ze szczyptą soli na sztywno, następnie wkręcam w nie po jednym żółtku. Przestudzone ziemniaki wraz z cebulą mieszamz jajkami, doparwiam do smaku solą i pieprzem i odstawiam całość na około 20 minut.
Na patelni rozgrzewam oliwę, wylewam masę i zmneijszam ogień. Piekę, aż masa się zetnie. W międzyczasie potrząsam lekko patelnią, żeby masa się nie przykleiła do dna. Przy pomocy talerza, przewracam tortillę na drugą stronę i piekę jeszcze przez około 5 minut. Zdejmuję z ognia i odstawiam do na 10 minut do ostygnięcia.
Tortillę można również z powodzeniem jeść na zimno, pokrojoną w małe kawałki.
Smacznego!