środa, 29 grudnia 2010

Pocztówka znad Hańczy. I pyszny keks.


Jezioro Hańcza zamarza zwykle na przełomie stycznia i lutego.
W tym roku pod koniec grudnia mamy już dosyć grubą warstwę lodu.
Siedzę, pasę się i obijam. Dobrze mi tu.
Jutro jedziemy nad Rospudę, więc dziś ostatni wpis przednoworoczny.
Czeka mnie niemal dwutygodniowa przerwa w blogowaniu.


























Pyszny keks świąteczny
220 g masła +10 g oddzielnie
150 g cukru pudru (1 szklanka)
5 jaj
300g mąki pszennej (dałam typ 550) +2 łyżki do obtoczenia bakalii
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
500 g bakalii (dałam rodzynki, żurawinę, skórkę pomarańczową, suszone morele, orzechy włoskie i migdały)
80 ml rumu
1 łyżka ekstraktu z wanilii

Rodzynki zalewam rumem i odstawiam na min. 1 godzinę. Pozostałe bakalie kroję w niezbyt duże kawałki.
Dodaję odsączone rodzynki (pozostały rum zostawiam do ciasta). Opruszam bakalie 2 łyżkami mąki. Odstawiam. Piekarnik nastawiam do 250C. Mąkę przesiewam z proszkiem do pieczenia. Foremki (2 keksówki ok. 28 cm) smaruję masłem i wysypuję mąką.
Masło ucieram z cukrem pudrem, aż podwoi swoją objętość i będzie białe, następnie ciągle ucierając dodaję po jednym jajku i stopniowo dodaję mąkę na przemian z rumem pozostałym z rodzynek oraz ekstrakt waniliowy. Gdy ciasto jest już gładkie, dodaję bakalie i mieszam całość drewnianą łyżką.
Przekładam ciasto do foremek,wkładam do piekarnika i zmniejszam temperaturę do 180C. Piekę ciasto 10 minut, aż na powierzchni utworzy się delikatna skórka, po tym czasie nacinam je wzdłuż nożem zamoczonym w pozostałym stopionym maśle (dzięki temu keks nam ładnie pęknie na pół). Piekę jeszcze 1 godzinę (do suchego patyczka). Odstawiam ciasto do ostygnięcia na ok. 10 minut, po czym wyjmuję z foremek. Po wystygnięciu lukruję delikatnie lukrem (sok z cytryny + cukier puder). Zawijam szczelnie w folię i zostawiam najlepiej na ok. 7 dni. Po tym czasie keks jest najsmaczniejszy.

























Tymczasem życzę wszystkim do siego roku!
I powoli zmierzam w okolice Rospudy....

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt!!!


Wraz z Bałwanem, Luckiem i Dzikiem życzymy Wam Wesołych Świąt!
Niech się Wam wiedzie!
(uff - zdążyłam przed północą...)

czwartek, 23 grudnia 2010

pierniczki już na miejscu:-)


Hańcza skuta lodem, śniegu po kolana.
Dotarliśmy na miejsce.
Zamiast szału świątecznych przygotowań - robię zawieszki do pierniczków.
Za chwilę powieszę je na pachnącej choince....
Aha - zapomniałam dodać: oczywiście w kominku pali sie ogień :-)

























Ciasto z tego przepisu bardzo przyjemnie się wałkuje i nie odkształca sie przy pieczeniu.

Pierniczki bardzo imbirowe wg Bajaderki

1 szklanka melasy
1/2 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki cukru
4 łyżeczki zmielonego imbiru
4 łyżeczki cynamonu
3/4 łyżki sody
1 kostka masła
2 jajka
6 szklanek maki (czyli 1 kg)
Lukier:
1 białko
2 szklanki cukru pudru (lub więcej - lukier musi być na tyle sztywny, żeby się nie rozpływać przy zdobieniu)
kolorowe barwniki (niekoniecznie)
W rondelku mocno podgrzać melasę, cukier, imbir i cynamon. Kiedy cukier się rozpuści, dodać sodę i dobrze wymieszać (masa bardzo się spieni) i zdjąć z palnika. Masło umieścić w misce miksera, wlać gorąca masę, wymieszać i lekko przestudzić. Dodać jajka po jednym ciągle ubijając i stopniowo wsypywać make. Rozgrzać piekarnik do temperatury 165ºC. Podzielić ciasto na 3-4 części, każdą wałkować na żądaną grubość i wycinać dowolne kształty, układać na wyłożonej pergaminem blasze. Piec w zależności od grubości ciasteczek 12-20 minut, aż zmienia kolor.
Wystudzić i polukrować.

A życzenia jutro.



poniedziałek, 20 grudnia 2010

Florentynki!


















Uff lecimy z przepisem, bo ponoć są tacy, co na niego czekają, a święta tuż, tuż....
Zajadam się tymi ciastami od lat. Kupuję zawsze na SK w cukierni "Irena" za jakąś koszmarną cenę/kg
I co się okazuje?? Że Olga wypracowała na nie recepturę. I to jaką!
Ciasteczka w oryginale są idealnie okrągłe - mnie nie starczyło juz czasu na misterne wycinanie.
Smakują naprawdę nieprawdopodobnie. Uwierzcie mi!

Florentynki
składniki:
200 g płatków migdałowych
150 g suszonych owoców (dałam po równo: rodzynki, żurawiny, śliwki suszone i skórkę pomarańczową) 50-70 g mielonych migdałów
80 g masła
200 g cukru
150-170 ml śmietany tortowej o zawartości 36% tłuszczu
100 g czekolady białej lub ciemnej do posmarowania spodów ciasteczek

W garnku podgrzewamy masło z cukrem do czasu, aż zacznie zmieniać kolor na złoty. Dolewamy śmietanę i cały czas mieszając masę pyrkoczącą na małym gazie, doprowadzamy do całkowitego rozpuszczenia i połączenia się składników. W momencie, gdy masa karmelowa jest gotowa, dodajemy wymieszane wcześniej w mice migdały mielone, płatki migdałowe i suszone lub kandyzowane owoce. Mieszamy dalej gotując całość przez około 1 minutę.
Gorącą masę wykładamy na blaszkę wyściełaną papierem do pieczenia (najlepiej powlekanym). I teraz, są dwie szkoły; pierwsza radzi, aby układać kopczyki na kształt ciasteczek, a druga, aby wyłożyć całą masę na raz, rozkładając ją w miarę równo na blaszce. W obu przypadkach, aby uzyskać piękne i równe ciasteczka, trzeba posłużyć się okrągłą wycinarką (ostrą najlepiej metalową o średnicy ok 5 cm) po upieczeniu masy. Olga wybrała metodę drugą, całą masę rozkłada na blaszce wyściełanej papierem, piecze, a następnie wycina ciasteczka, które studzi na kratce.*
Masę piekę w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni (grzanie góra + dół + termoobieg) przez około 25 minut na środkowej półce piekarnika (Olga podaje czas pieczenia 15 minut - moje po tym czasie były niedopieczone; generalnie ciasto powinno się zdecydowanie zezłocić). Gdy się ze złoci, wystawiam blaszkę na blat kuchenny i czekam około 2 minut, aż bez większego problemu będę mogła wycinać ciastka. Masa musi być ciepła, wtedy idzie to najłatwiej, jeżeli coś nam pęknie, łatwo się zlepi, wystarczy ucisnąć plastyczną masę. Okrągłe ciasteczka przekładam na kratkę do studzenia i pozwalam im zupełnie wystygnąć. Gdy są twardawe i chrupkie, spody smaruję rozpuszczoną i przestudzoną czekoladą o plastycznej konsystencji, gdy zastygnie możemy się zajadać do woli!
* wycinałam kwadraty nożem do pizzy


niedziela, 19 grudnia 2010

ciasteczka nad ciasteczkami


Uff... jak to było? "Im mniej czasu tym więcej ciasteczek.."? Coś w tym jest.
Intensywny weekend. Nie tylko ciasteczkowo.
Cudowny Frymark w Instytucie Teatralnym.
Dziś przedstawiam Wam ciasteczka nad ciasteczkami.
FLORENTYNKI.
Nic dodać, nic ująć.
Przepis jutro.

środa, 15 grudnia 2010

Kruche ciasteczka pomarańczowo - czekoladowe


Dziś konkursowy, asiejowy przepis na świąteczne ciasteczka. (Kornik , czekam na adres do wysyłki :-)!)
Są naprawdę pyszne i szybkie do zrobienia.
Również dosyć prędko ulatniają się z pudełka, więc podejrzewam, że do świąt pozostanie po nich jedynie wspomnienie...
Przyznam sie Wam w tajemnicy, że po żadnych ciasteczkach, jakie do tej pory robiłam nie ma juz śladu (chyba mam w domu myszy...:-D)! Ale o tym cicho sza!

Kruche ciastka pomarańczowo - czekoladowe
przepis z książki ‘Noël et ses friandises’ Betty Bossi
/za Beą
150g masła
100g cukru
szczypta soli
2 żółtka
otarta skórka z 1 pomarańczy
50g gorzkiej czekolady
25g kandyzowanej skórki pomarańczowej (przepis na skórke w tym roku ukradłam od lo)*
250g mąki

Masło utrzeć w misie, dodać cukier, sól i żółtka i ucierać do białości. Następnie dodać otartą skórkę,
drobno posiekaną czekoladę i kandyzowaną skórkę pomarańczową oraz mąkę i wszystko dokładnie wymieszać. Z ciasta uformować kulkę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 10 minut. Piekarnik nagrzać do 180°. Ciasto rozwałkować na grubość ok. 7 mm i wycinać kształty. Ułożyć ciasteczka na blasze wyłożonej papierem i piec ok. 11 minut.
Pycha!

























* i jeszcze przepis na skórkę pomarańczową lo

Skórka pomarańczowa

1 szklanka cukru
1 szklanka wody
skórki 2-3 pomarańczy
sok z połowy cytryny

Pomarańcze myjemy w ciepłej wodzie szorując skórki szczoteczką. Obieramy skórki z pomarańczy. Zalewamy je wodą i pozostawiamy do namoczenia przez około 24 godziny. W tym czasie 3-4 razy zmieniamy wodę. Z namoczonych skórek odcinamy część albedo (białej, wewnętrznej części skórki). Pozbawiamy w ten sposób skórkę części goryczy. Skórki kroimy na cienkie paski lub w drobną kosteczkę. W garnku zagotowujemy wodę z cukrem, dodajemy skórki. Gotujemy całość na najmniejszym ogniu przez 1-1,5 godziny. Gotowe skórki są szkliste, a syrop powinien odparować do 1/4 pierwotnej objętości. Dodajemy sok z połowy cytryny, mieszamy i przelewamy całość do wyparzonych słoików.

niedziela, 12 grudnia 2010

imbir i pikantne ciasteczka


Całkiem niedawno na blogu Bei wypatrzyłam cudowny kandyzowany imbir.
Oczywiście niewiele się zastanawiając popełniłam słuszny słój tego specyfiku.
Przepis nie jest zbyt skomplikowany, a efekt naprawdę powalający.
Imbir ten jest świetnym dodatkiem do wszelkiego rodzaju ciast i ciasteczek, wspaniale smakuje jako dodatek do czekolady, w naszym domu świetnie sprawdza się jako "wkładka" do kawy lub herbaty.
A o jego ogromnych właściwościach zdrowotnych nie trzeba chyba nikogo przekonywać (szczegółach mozna poczytać np. tutaj).

Imbir kandyzowany
źródło : David Lebovitz
500 g świeżego imbiru
800 g cukru trzcinowego*
1 litr wody
szczypta soli

Uwaga :
Kupując kłącza imbiru pamiętajmy, by miały one gładką skórkę, by nie były pomarszczone czy wysuszone; wybierajmy te, które są najcięższe, to bowiem świadczy również o ich świeżości.
Imbir obrać ze skórki (używam obieraczki, takiej jak do pomidorów np.) i pokroić na dosyć cienkie plasterki (ok. 1,5 – 2 mm). Przełożyć imbir do rondelka o grubym dnie i nalać tyle wody, by imbir był przykryty. Zagotować, następnie zmnijszyć ogień i gotować na bardzo wolnym ogniu przez 10 min. Odcedzić, ponownie zalać imbir zimną wodą i powtórzyć gotowanie.
Wodę, cukier sól oraz odcedzony imbir wymieszać w rondelku i gotować tak długo, aż syrop uzyska temperaturę 106°. Jeśli nie posiadamy termomentra cukierniczego – gotujemy syrop tak długo, aż będzie mieć konsystencję ciekłego miodu (ważne jest, by syrop gotować na bardzo wolnym ogniu).
Jeśli chcemy otrzymać ‘suchy’ imbir kandyzowany – odcedzamy płatki imbiru z syropu, przekładamy np. na papier do pieczenia wysypany odrobiną cukru i jeszcze ciepły obtaczamy w cukrze. Pozostawiamy do całkowitego wyschnięcia.
 * oczywiście można uzyć zwykły cukier - imbir będzie miał wtedy jaśniejszy kolor; ja użyłam mieszankę cukrów muscowado - jasny i ciemny

Mój imbir dodałam do przepysznych, czekoladowych ciasteczek wg przepisu Marty Steward (przepis znaleziony na Zapiecku.

Ciasteczka imbirowo-czekoladowe
120 g kropelek czekoladowych (może być zwykła gorzka czekolada drobno pokrojona),
250 g mąki pszennej,
1 i 1/4 łyżeczki mielonego imbiru,
1 łyżeczka cynamonu,
1/4 łyżeczki mielonych goździków,
1/4 łyżeczki startej gałki muszkatołowej,
1 łyżka kakao,
115 g masła,
70 g kandyzowanego imbiru (drobno pokrojonego),
1/2 szklanki ciemnego brązowego cukru,
150 g melasy (1/2 szklanki),
1 łyżeczka sody + 1 i 1/2 łyżeczki wrzącej wody,
1/4 szklanki cukru.
Wymieszać razem mąkę, mielony imbir, cynamon, goździki, gałkę oraz kakao.
Masło ucierać z cukrem (robotem około 4 minut na 4 biegu). Dodać melasę, a następnie imbir w kawałkach. Sodę rozpuścić we wrzącej wodzie.Do masy maślano – imbirowej wsypać połowę mieszanki mączno – przyprawowej, wymieszać, dodać sodę, resztę mąki, a na koniec czekoladowe kropelki.
Z ciasta uformować placek o grubości 1 – 2 cm, zawinąć w folię spożywczą i wstawić do lodówki na 2h.
Ze schłodzonego ciasta formować kulki o średnicy około 3 cm. Ponownie schłodzić (około 20 minut w lodówce). Piekarnik rozgrzać do temperatury 170°C.Kulki obtaczać w białym cukrze, a następnie układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując odstępy 2 cm. Piec około 10-12 minut, aż lekko popękają. Studzić na kratce.



piątek, 10 grudnia 2010

...i z piernika chatki...




Trzymajcie kciuki - jutro licytujemy domek na kiermaszu świątecznym w przedszkolu "Saski Zakątek".
Zaiteresowanych zakupem zapraszamy na ul. Dąbrówki 3 w Warszawie.
Jedno jest pewne - tanio skóry nie sprzedamy!!!

wtorek, 7 grudnia 2010

ładny pasztet. i rozwiązanie ciasteczkowego konkursu.


Oto kolejny odcinek moich zmagań z dzikiem.
Zaczynam się obawiać, że jak tak dalej pójdzie, blog ten zamieni się w stronę z kuchnią myśliwską ;-)
Muszę przyznać, że smak mięsa z młodego warchlaka ogromnie przypadł nam do gustu.
Przygotowuję je w dwóch wariantach: zalane maślanką na 24 godziny, przetwarzam jak zwykłą wieprzowinę, lub wyjęte z marynaty na bazie czerwonego wina służy jako składnik dań robionych bardziej "na dziko". I dziś właśnie będzie na dziko. Zapraszam na pasztet z dziczyzny.

Jednak zanim przejdę do przepisu, pragnę z przyjemnością poinformować, że lauretkami mojego przedświątecznego mini-konkursu zostają: asieja i kornik. Poproszę o adresy na maila - już szykuje paczuszki :-) Wasze przepisy zaprezentuję na blogu juz wkrótce! 



Pasztet z dziczyzny

1,2 kg łopatki z dzika
0,6 kg szynki z sarny
0,8 kg podgardla wieprzowego
0,5 kg wątróbki wieprzowej
2 cebule
duża garść suszonych śliwek
2 suche bułki
4 jajka
4 ząbki czosnku
2 łyżki majeranku
gałka muszkatołowa, imbir w proszku
sól,  świeżo zmielony pieprz
2 łyżki czerwonego octu balsamicznego
1 łyzka sosu worchester
2 łyżki smalcu
składniki na marynatę:
250 ml wina czerwonego wytrawnego
250 ml wody
1 marchew
1 pietruszka
kawałek selera
2 cebule
4 ząbki czosnku
2 liście laurowe
6 ziaren jałowca
6 ziaren ziela angielskiego
2 goździki
1 łyżeczka kolendry
2 łyżeczki rozmarynu
2 łyżeczki tymianku
2 łyzeczki świeżo zmielonego pieprzu

Cebulę siekam w plasterki, włoszczyznę ścieram na duzych oczkach, czosnek przepuszczam przez praskę, Przyprawy zgniatam odrobinę w moździerzu. Wszystkie składniki wrzucam do garnka, zalewam wodą i winem. Całość zagotowuję na małym ogniu ok 5 minut. Mięso z dzika i sarny kroję na 7 cm kawałki, zalewam je zimną marynatą (bez soli) i odstawiam do lodówki na 24 godziny.
Następnego dnia wyjmuję mięso 1 godzinę przed smażeniem, żeby się ociepliło.
Podgardle kroję na 7 cm kawałki, nacieram czosnkiem, majerankiem i solą. Odstawiam na godzinę.
Namaczam w wodzie na 20 minut garnek rzymski.
Na patelni rozpuszczam smalec, wrzucam odsączoną i osuszoną dziczyznę, podsmażam.
Następnie siekam cebulę w piórka, obsmażam podgardle wraz z cebulą. Wszystkie mięsa wraz z cebulą wkładam do garnka rzymskiego, solę, podlewam ok 100 ml marynaty, wstawiam do zimnego piecyka, nastawiam temperaturę na 180C i piekę ok. 2 godzin. 30 minut przed końcem dorzucam śliwki. Wyłączam piekarnik i zostawaim garnek jeszcze na 20 minut, żeby mięso odpoczęło.
Wyciągam garnek z pieca, zostawiam do wystygnięcia. Wyjmuję mięso. W sosie pozostałym z pieczenia namaczam bułki. Wystygnięte mięso miksuję porcjami w malakserze, dodając żółtka, upieczone śliwki, cebulę i odciśniętą bułkę. Całość doprawiam do smaku solą, pieprzem, gałką muszkatołową, imbirem, octem i sosem worchester. Białka ubijam na sztywno. Dodaję delikatnie do masy. Powoli mieszam.
Formy na pasztet smaruję smalcem, wysypuję tartą bułką i wlewam do nich masę. Porządnie ubijam, zeby nie było w środku powietrza. Na wierzchu kładę plastry słoniny.
Formy z pasztetem wstawiam do większego naczynia z wodą i całość wkładam do piekarnika nagrzanego na 180C na 90 - 100 minut. Pasztet studzę i wkładam na noc do lodówki.
Smacznego!

niedziela, 5 grudnia 2010

po sankach...


Bo po sankach trzeba się rozgrzać.
Najlepiej ciepłą zupą. Albo najlepiej gulaszem...
Węgierski bogracz był dziś bardzo na miejscu.
Dla odmiany, zrobiłam go na łopatce z dzika ;-).
Naprawdę palce lizać!

Bogracz z dzika
1 kg łopatki z dzika
1 litr maślanki
2 cebule
3 czerwone papryki
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
5 sporych ziemniaków
2 łyzki koncentratu pomidorowego
3 łyżki smalcu
4 ząbki czosnku
3-4 łyżeczki mielonego kminku
3-4 łyżeczki mielonej ostrej papryki
sól, świezo zmielony pieprz do smaku
2 łyżki koncentratu pomidorowego
śmietana
natka pietruszki
na kluski: 1 jajo, 3 łyzki maki

Mięso z młodego dzika moczę w maślance 24 godziny. Następnie odcedzam, płuczę w wodzie, osuszam i kroję w kostkę 2-3 cm. Nacieram kminkiem i posiekanym czosnkiem. Odstawiam na min. 2 godziny.
Cebulę i paprykę kroję w drobną kostkę, podsmażam na łyżce oleju, przykrywam i duszę do uzyskania pasty. Mięso podsmażam na pozostałym smalcu do zrumienienia, posypuję słodką papryką, dodają pastę paprykową, pokrojone w kostkę warzywa i podlewam niewielką ilością wody. Całość duszę ok 40-60 minut. Gdy mięso będzie prawie miękkie, dodaję pokrojone w kostkę 2 cm ziemniaki. Duszę do miękkości, jesli konieczne -podlewając wodą (ok. 20 -30 minut). Gulasz powinien na tym etapie być dość rzadki. Pod koniec gotowania dodaję koncentrat pomidorowy sół, pieprz i, jeżeli potrzeba, ostrą paprykę. Jajko ucieram z mąką na lejące, ale dość gęste ciasto. Wlewam kluski do gulaszu. Rozkładam w miseczki, kładę kleksa smietany i posypuję natką. Smacznego.

sobota, 4 grudnia 2010

gulasz z dorsza a'la Jamie O.


Mróz skrzypi pod nogami, wiatr hula w kominie, mój organizm woła "rozgrzej mnie"!
Zima w moim domu to zdecydowanie nie jest pora na dietetyczne sałatki.
Ich miejsce zastepują wszelkiego rodzaju rozgrzewacze - gorące zupy, pieczone mięsa, kremowe sosy i wszelkiego rodzaju gulasze.
Dziś gulasz z północy - ze świeżym dorszem (jeszcze lepiej ze sztokfiszem - ale o nim można chyba tylko pomarzyć), ziemniaczkami, cukinią, podlany białym winem. Jest naprawdę pyszny, i dosyć szybki w przygotowaniu. Oryginalny przepis pochodzi z tej strony. U mnie - z małymi modyfikacjami.

Gulasz z dorsza a'la Jamie O.
1 cebula
1 por
4 łyżki klarowanego masła (w oryginale - oliwa)
2 średnie cukinie
1 kg ziemniaków
2 filety anchovies
1 kielkiszek białego wina
500 ml bulionu warzywnego
250 ml mleka
250 ml śmietanki 30% (u Jamiego - także mleko)
sól, świeżo zmielony pieprz
1 kg filetów z dorsza
spora garść natki pietruszki
spora garść dymki
sok z 1/2 cytryny

Cebulę i pora drobno siekamy, cukinię ścieramy ta tartce (duże oczka). W rondlu rozpuszczamy masło, dodajemy cebulę i pora, smażymy na niewielkim ogniu ok. 5 minut, żeby warzywa zmiękły. Następnie dodajemy cukinię i pokrojone w kostkę 2 cm ziemniaki. Całość mieszamy i podsmażamy kolejne 5-7 minut, następnie dodajemy posiekane anchovies. Mieszamy wszystko, zwiększamy ogień i podlewamy lampką wina. Gotujemy, aż wino wyparuje. Następnie dodajemy bulion, mleko, śmietanę i gotujemy całość ok. 30 minut (aż ziemniaki będą miękkie). Doprawiamy solą i pieprzem. Po tym czasie dodajemy sprawione, pokrojone na spore kawałki filety z dorsza, przykrywamy i dusimy wszystko ok. 15 minut (staramy się mocno nie mieszać, żeby ryba się strasznie nie rozpadła). Gulasz nakładamy do misek, skrapiamy sokiem z cytryny i posypujemy zieleniną.
Smacznego!

czwartek, 2 grudnia 2010

rogaliki na czeską nutę


Receptura prosto z Pragi, od Basi. Tradycyjne, czeskie rogaliki.
Cudowny, niezbyt pracochłonny przepis - kruche migdałowe ciasteczka, obtoczone w cukrze z prawdziwą wanilią (u mnie jeszcze z dodatkiem kardamonu).
Uwaga! Znikają zanim się człowiek obejrzy, więc konia z rzędem temu, to je przechowa do świąt!
Zrobienie ciasta z dwóch porcji było najsłuszniejszą decyzją, jaką podjęłam tej zimy :-D

Vanilkové rohlíčky
(przepis Marie Janků-Sandtnerové z 1924 roku),
50 malych rogalików:

150g mąki
20g cukru pudru
100g masła
szczypta zmielonej wanilii (dałam łyżeczkę ekstraktu)
skórka otarta z cytryny
50g mielonych migdałów
1 żółtko
cukier puder z cukrem z prawdziwą wanilią do obtoczenia rogalików
(polecam świetny Kamis - z dodatkiem kardamonu)

Mąkę wymieszać z cukrem, szczyptą skórki cytrynowej, mieloną wanilią i mielonymi migdałami (orzechami). Dodac pokrojone w kostkę chłodne masło (jak podaje autorka, masło ma być dobre), zółtko. Delikatnie wyrobić ciasto i odstawić w chłodne miejsce na 15 minut. Następnie z ciasta uformować długi a cienki wałek, odkrajać kawałeczki takiej samej długości, formować rogaliki. Piec w temp. 175 st. C do blado-zlota, około 10 minut (piekłam 13-14 minut).
Pycha!

Ale skoro po czesku, to bez Karola Gotta się nie obejdzie;-)



środa, 1 grudnia 2010

Startujemy z ciasteczkami. Biscotti. KONKURS


Nie mogłam zebrać się do świątecznych przygotowań, póki nie zobaczyłam śniegu.
Ale ścisnął mróz, w domu zrobiło się rześko (czytaj: piekielnie zimno), jedynym wyjściem jest więc włączyć piekarnik. A żeby nie robić pustych przebiegów - trzeba zacząć pieć ciasteczka :-)
Na pierwszy ogień poszły ukradzione od Majki biscotti z pistacjami i żurawiną. Wyszły przepyszne. Wylądowały w metalowej puszce i... równie szybko zdążyły z niej wyparować!
Mam jeszcze w planach waniliowe rożki, pierniczki z melasą, biscotti czekoladowe i ciasteczka migdałowe...

A teraz mini-konkurs:
Przejrzałam swoją spiżarkę i doszłam do wniosku, że mam zdecydowany nadmiar suszonych grzybów. W związku z tym wpadłam na taki pomysł: proszę Was o Wasze ulubione przepisy na świąteczne ciasteczka. Wykorzystam spośród nich dwa, które najbardziej mi przypadną do gustu  - w zamian proponuję pudełeczko tegorocznych, suszonych grzybków prosto z Puszczy Augustowskiej.
Jako, że zarówno grzybki, jak i ciasteczka to deficytowy towar na święta - konkurs będzie trwał krótko: proszę o propozycje do niedzieli, 5 grudnia do godz. 24.00. Zapraszam do zabawy!




















Biscotti z żurawiną i pistacjami
Składniki na 35 sztuk:
320 g maki pszennej (dałam ok 350-370g)
200 g cukru (dalam 170 g)
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyzeczki soli
1/2 łyżeczki aromatu waniliowego (dalam 1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego)
3 jajka
125 g suszonej żurawiny
100 g pistacji, posiekanych
skórka i sok z 1 pomarańczy (miałam bardzo dużą pomarańczę, dałam sok z 1/2)

Piekarnik nagrzac do temp. 180°C. Dużą blachę (taką z wyposaęenia piekarnika) wylożyć papierem do pieczenia. Do miski wsypać mąkę, proszek do pieczenia, sodę i sól, dodać aromat waniliowy.
Następnie dodać jajka, wymieszać wszystko dokladnie za pomocą drewnianej łyżki lub gumowej szpatułki do ciasta. Na koniec dodac żurawinę, posiekane pistacje, skórkę i sok z pomarańczy, wymieszać. Ciasto podzielić na połowę. Wyłożyć jedną połowę ciasta na blachę (wyłożyłam na posypany mąką papier do pieczenia) i za pomocą dłoni obsypanych mąką (ciasto jest baardzo klejące; ja obsypałam je grubo mąką i formowałam, za pomocą papieru do pieczenia, Majka formowała szpatułką) uformować "bochenek" dlugi na 22 cm i szeroki na 6 cm. Tak samo postąpić z drugą połową ciasta.
Wstawić blachę do nagrzanego piekarnika i piec na średnim poziomie przez 25 min. Wyjąć blachę, odstawić ciasto na 20 min. aby trochę przestygło. Zredukowac temp. w piekarniku do 170°C.
Włlożyć ciasto na deskę i za pomocą noża z ząbkami pokroić na ukos na 1,5 cm grubosci paski. Układać biscotti na papierze do pieczenia, przecietą stroną na dół.
Ponownie wstawić blachę do piekarnika. Piec biscotti przez 7-8 min. Wyjąć, odwrócić ciastka na drugą stronę i piec kolejne 6-8 min. (należy ściśle przestrzegać czasu pieczenia, inaczej biscotti zbyt mocno się zrumienią).
Upieczone biscotti wyjąć z piekarnika, ostudzić na kuchennej kratce. Przechowywać w zamkniętej puszcze na ciasteczka.



poniedziałek, 29 listopada 2010

Garnek rzymski. Karczek z dzika z gruszkami


Wiem, wiem - robię się już nudna z tą dziczyzną...
Ale cóż zrobić - trzeba to jakoś przejeść :-D
Dziś mój przepis autorski - schab karkowy z tymiankiem, estragonem,  tarninówką i gruszkami.
Po raz kolejny przekonałam się, że jeżeli chodzi o pieczenie mięsa - garnek rzymski nie ma sobie równych.
Nieskromnie powiem: wyszło bosko!


 














Karczek z dzika z tarninówką i gruszkami

1,5 -2 kg schabu karkowego
1 litr maślanki
4 ząbki czosnku
2 łyżeczki suszonego estragonu
kilka gałązek świeżego tymianku
2 łyżeczki pieprzu ziołowego
5 zgniecionych jagód jałowca
2 - 3 łyżki czerwonego octu balsamicznego
2 łyżki oliwy
sól, świeżo zmielony pieprz
2 - 3 łyżki masła klarowanego (świetne do smażenia - wiaderko Mlekowity)
1 duża cebula
4 słodkie gruszki (klapsa)
50 - 70 ml nalewki z tarniny

Karczek namoczyłam w maślance, wstawiłam do lodówki na 24 godziny żeby mięso skruszało.
Następnie mięso opłukałam, dokładnie osuszyłam i natarłam pastą zrobioną w sposób następujący: czosnek posiekałam z solą, dodałam pieprz, jałowiec, estragon, pieprz ziołowy, ocet, oliwę, utarłam całość w moździerzu. Odstawiłam na 2 godziny.
Obsmażyłam mięso z każdej strony na sklarowanym maśle do mocnego zrumienienia, pod koniec smażenia wrzuciłam pokrojoną w półplasterki cebulę. Wszystko podlałam tarninówką, potrzymałam na ogniu 2 minuty, aż tarninówka wyparuje. Przełożyłam mięso z cebulą do uprzednio namoczonego garnka rzymskiego, obłożyłam wydrążonymi, nie obranymi połówkami gruszek i gałązkami tymianku. Wstawiłam garnek do zimnego piekarnika, nastawiłam temperaturę na 180C i od tej chwili piekłam przez ok. 2,5 godziny. Następnie wyłączyłam piekarnik i zostawiłam w nim mięso, żeby odpoczęło na 20 minut.
Wyjęłam mięso z garnka, zmiksowałam sos. Karkówkę pokroiłam na plastry i podałam z puree ziemniaczanym, żurawiną i śliwkami w occie. Niebo w gębie!

niedziela, 28 listopada 2010

na pierwszy śnieg. barszcz ukraiński.

























Zimno za oknem. Ciepło w brzuszku.
Kocyk. Gazetka. Niedziela...

Barszcz ukraiński
300 g mięsa wołowego (np. szponder, antrykot)
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
2 liście kapusty
1 cebula
3 buraki
3 ziemniaki
puszka fasoli białej (400g)
puszka pomidorów (400g)
2 ząbki czosnku
sok z 1/2 cytryny lub 1 łyżeczka kwasku cytrynowego
liść laurowy
ziele angielskie
sól
świeżo zmielony pieprz
sos worcester, cukier do smaku

Buraki zawijam w folię, wkładam do piekarnika 180C i piekę 1 - 1,5 godziny.
Mięso zalewam 2,5 litra zimnej wody, dodaję podpaloną na palniku cebulę, ziele, liść laurowy. Doprowadzam do wrzenia na małym ogniu, zdejmuję szumy, gotuję ok 1 godziny, następnie dodaję marchew, pietruszkę, selera, pora. Gotuję na małym ogniu wywar, aż mięso będzie prawie miękkie. Wyjmuję wszystkie warzywa, poza marchwią .Następnie dodaję pokrojone w kostkę ziemniaki, kapustę i buraki - gotuję kolejne 20 minut, dodaję puszkę krojonych pomidorów i fasolę. Całość zakwaszam sokiem z cytryny, dodaję posiekany czosnek, doprawiam solą, pieprzem, cukrem i sosem worcester. Gotuję jeszcze ok. 20 minut. Podaję z kleksem kwaśnej śmietany.
Smacznego!

piątek, 26 listopada 2010

weekend??? pizza!


Piątek wieczór. Dobry film. Dobra pizza. Dobre wino.

























Pizza w końcu taka "bardziej prawdziwa" - pieczona na kamieniu :-)

Ciasto na pizzę (proporcje składników - R. Bertinet)
500 g mąki (500-550)
15 g drożdży
320 ml wody
5 łyżek oliwy
2 łyżeczki soli

Mąkę przesiałam do miski z solą, dodałam wodę wraz z rozpuszczonymi w niej drożdżami, wymieszałam krótko (2 minuty) mikserem (końcówka: hak do ciasta), pod koniec dodałam oliwę. Zostawiłam na 10 minut przykryte ciasto, żeby odpoczęło, po czym mieszałam mikserem kolejne 5 minut. Następnie wyjęłam ciasto na blat i zagniatałam metodą Bertineta. Wyrobione ciasto włozyłam do nasmarowanej oliwą miski. Wstawiłam do lodówki na noc (można nawet na 2 dni). Następnego dnia wyjęłam ciasto 2 godziny przed pieczeniem. Pozwoliłam mu osiągnąć temperaturę pokojową, podzieliłam na 3 części. Każdą z części rozwałkowałam na cienki placek (lekko podsypując mąką), następnie zostawiłam na 20 minut do podrośnięcia. Nałożyłam dodatki i piekłam ok 8 minut w piekarniku rozgrzanym na 250C (oczywiście na moim nowym kamieniu - w tym wypadku piekarnik nagrzewamy min 40 minut przed włożeniem pizzy - kamień musi się nagrzać!).

Sos do pizzy
500 ml dobrego sosu pomidorowego (passata)
4 ząbki czosnku
garść świeżej bazylii
garść świeżego oregano
2 łyżki oliwy
sól, świeżo zmielony pieprz

Na patelni rozgrzać oliwę, dodać czosneki zioła - podgrzać 3 minuty, następnie dodać passatę i gotować wszytko ok 10 minut. Przyprawić. Wystudzić.

A teraz moje ulubione dodatki:

















kulka mozarelli (biała, z zalewy) szynka parmeńska, pomidorki cherry, czarne oliwki kalamata, rukola (posypać po upieczeniu)


























kulka mozarelli, anchovies, kapary, czarne oliwki kalamata, papryczki piri piri
Smacznego!

środa, 24 listopada 2010

świętujemy! część 3 - sernikobrownies z malinami


Ech, cóż to za ciacho! Niebo w gębie!
Bardzo słodkie, intensywnie czekoladowe, przeplatane warstwą sernika i kwaskowatymi malinami...
Czy trzeba dodać coś więcej? No, może tyle, że robi się je całkiem łatwo...
Teraz pozostaje już tylko milczeć i pałaszować!

Sernikobrownies z malinami
(przepis z forum N.Lawson rozpowszechniony przez Liskę)

200 g gorzkiej czekolady (im lepsza - tym lepsze ciasto)

200 g masła
400 g cukru pudru 
5 jajek
110 g mąki
400 g smielonego twarogu (użyłam President trzykrotnie mielony)
cukier waniliowy lub 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
200 g świeżych malin (mogą być mrożone)

Piekarnik nastawić na temp. 170 st C. Blaszkę 20x30 cm wysmarowac masłem i wyłożyć papierem.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, ostudzić. Masło i 250 g cukru pudru zmiksować na gładką masę. Następnie dodać 3 jajka - wbijając po jednym i dobrze miksując przed dodaniem kolejnego.
Wlać roztopioną czekoladę, dalej miksować. Następnie dodac mąkę. 3/4 mikstury wlac do blaszki.
W drugiej misce utrzeć ser, resztę cukru, jajka i cukier waniliowy. Masa powina mieć gładką konsystencję.
Wylać masę serową na masę czekoladową. Na wierzch wylać resztę masy czekoladowej i ułożyć maliny.
Piec 60 minut. Studzić w ciepłym, ale otwartym piekarniku.
Smacznego!

wtorek, 23 listopada 2010

świętujemy! część 2 - szynka z dzika i buraczki


Jako że - jak już wspominałam - doświadczenie w przyrządzaniu dziczyzny mam jeszcze niewielkie, konsekwentnie wspieram się przy tej okazji kulinarnym autorytetem M. Kuronia.
I muszę przyznać, że póki co - na zdrowie mi to wychodzi.
Szynka, którą ostatnio przyrządziłam wyszła nieziemsko krucha i soczysta. Podana z żurawiną i buraczkami stanowiła prawdziwy gwóźdź programu na naszym niedzielnym, biesiadnym stole :-)
Pozycja obowiązkowa do powtórzenia w trakcie nadchodzących świąt!
Niestety - zdjęcie mizerne, robione w pośpiechu, przy sztucznym oświetleniu... :-(

Szynka z dzika
2–3 kg szynki z dzika
500 ml czerwonego, wytrawnego wina
3 cebule, 6 ząbków czosnku
1 marchewka, 1 seler, 1 pietruszka
100 g suszonych śliwek
1 łyżka marmolady z głogu*
sok z 1 cytryny
pół łyżeczki otartej skórki z cytryny
po 10 ziaren ziela angielskiego i pieprzu, 20 jagód jałowca
3 goździki, 1 liść laurowy, pół łyżeczki imbiru
1 łyżka mąki, 60 g smalcu
szczypta cynamonu**
sól, cukier


Mięso myjemy, osuszamy i wkładamy do szklanego lub kamiennego naczynia. Przygotowujemy marynatę: wino, sok z cytryny, skórkę cytrynową, pieprz ziarnisty, ziele angielskie, rozgniecione jagody jałowca, goździki, imbir, liść laurowy, obrane i pokrojone w plasterki jarzyny, posiekany, utarty z odrobiną soli czosnek oraz dwie cebule, a także suszone śliwki, zagotowujemy i gorącą marynatą zalewamy mięso. Odstawiamy mięso w chłodne miejsce na 2-3 dni i obracamy je w marynacie co 12 godzin. Następnie kroimy obraną cebulę w cienkie plasterki, osączamy mięso z marynaty, wyciągamy z niej suszone śliwki i pozostałą marynatę przecedzamy. W brytfance roztapiamy smalec, wkładamy do niej posolone mięso, śliwki i cebule. Przykrywamy i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 230ºC. Po 30 minutach zmniejszamy temperaturę do 180ºC i pieczemy mięso, pamiętając, że trzeba liczyć pół godziny na każdy kilogram wagi. W trakcie pieczenia od czasu do czasu polewamy pieczeń przecedzoną marynatą. Zależnie od wagi mięsa po 2-3 godzinach zdejmujemy pokrywkę z brytfanki, posypujemy pieczeń łyżeczką mąki i jeszcze chwilę przyrumieniamy. Sos z brytfanki doprawiamy łyżką marmolady z głogu*, szczyptą cynamonu** i solą oraz cukrem w razie potrzeby. Jeżeli sos jest za gęsty dodajemy do niego kilka łyżek marynaty lub jeśli już jej nie mamy kilka łyżek wody, zagotowujemy go i przecieramy przez sitko lub miksujemy.
 
* niestety, nie udało mi się nabyć marmolady z głogu - zamiast tego dodałam domową żurawinę
** cynamon pominęłam
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Buraczki zasmażane
1 kg buraków jednakowej wielkści
1 duza cebula
2 ząbki czosnku
150 ml bulionu/rosołu (najlepiej nie z kostki)
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
100 ml wytrawnego czerwonego wina (lub sok z 1/2 cytryny)
sól, pieprz, cukier do smaku
 
Buraki zawijam z folię aluminiową (każdy osobno). Wkładam do piekarnika nagrzanego na 180C i piekę 60-90 minut w zależności od ich wielkości (zwylke wrzucam je do piekarnika przy okazji pieczenia jakiegoś mięsa lub ciasta). Zostawiam do ostygnięcia w folii. Zimne buraki obieram ze skórki i ścieram na grubej tartce.
Cebulę kroję w drobną kostkę, delikatnie podsmażam na maśle (tak, żeby zmiękła, ale się nie zezłociła), posypuję mąką, mieszam i dodaję starte buraki. Całość podlewam bulionem, wyciskam ząbki czosnku, wlewam wino/sok z cytryny i mieszam ponownie. Doprawiam solą, świeżo zmielonym pieprzem i - jeśli to konieczne - cukrem.
Smacznego!

poniedziałek, 22 listopada 2010

świętujemy! część 1 - rosół z bażanta

I tak oto minął roczek...
22 listopada 2009 napisałam swojego pierwszego posta.
Z tej okazji zapraszam na pierwszy odcinek relacji z wczorajszej, urodzinowej biesiadki.

Nie będzie z tej okazji tortu ze świeczkami.
Zamiast niego - jak przystało na dziewczynę ze wschodu - postanowiłam zaserwować dziś pierogi.
Bo kocham pierogi ponad wszystko. A najbardziej ruskie.
Ale jako, że to święto i że powinno być nieco wykwintniej - dziś zapraszam na rosół z uszkami.
Rosół najprzedniejszy wśród rosołów - z BAŻANTA.
Jak szaleć - to szaleć!

Rosół z bażanta
1 sprawiony bażant
2,5 l wody
3 średnie marchewki
2 średnie pietruszki
1/2 średniego selera
1 mały por
1 cebula (przekrojona i przypalona na ogniu)
2 liscie laurowe,
3 ziarna ziela angielskiego
garść liści lubczyku
sól, pieprz świeżo mielony
natka pietruszki

Bażanta dzielimy na części, płuczemy, wkładamy do zimnej wody wraz z liściem laurowym, zielem i cebulą. Bardzo powoli doprowadzamy do wrzenia, zdejmujemy szumy i wkładamy obraną, przekrojoną wzdłuż włoszczyznę i liście lubczyku. Gotujemy na małym ogniu ok 2-3 godziny (garnek powinien być odkryty, rosół powinien tylko "mrugać"). Pod koniec gotowania przyprawiamy solą i pieprzem, przecedzamy. Podajemy z ulubionymi dodatkami, posypany natką pietruszki.

Uszka z mięsem z bażanta
ciasto:
500 g mąki
250 ml przegotowanej, ciepłej wody
1 jajko
100 g masła
sół
farsz:
mięso z ugotowanego w rosole bażanta
ok. 250-300 g wędzonego tłustego boczku lub podgardla
1 jajo
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
2 łyżeczki suszonego estragonu
1 łyżka smalcu
sól, pieprz
pęczek natki kolendry

Mąkę przesiewamy na stolnicę, w środek wbijamy jajko, mieszamy nożem, dolewając ciepłą wodę. Następnie dodajemy miekkie masło i szczyptę soli. Wszystko razem zagniatamy, aż powstanie nam elastyczne, miękkie i lśniące ciasto. Zawijamy je w folię, zeby odpoczęło i przygotowujemy farsz. 
Cebulę i boczek siekamy, podsmażamy aż zmiękną na łyżce smalcu, dodajemy obrane mięso z bażanta, przyprawy, mieszamy i chwilę dusimy pod przykryciem (5 minut). Zostawiamy do przestudzenia.
Następnie mielimy czały farsz maszynką do mięsa lub siekamy blenderem do uzyskania jednolitej masy. Wbijamy jajo, dodajemy przyprawy i natkę kolendry i całość mieszamy.
Formijemy z mięsa małe kulkki (ok. 1 - 1,5 cm średnicy).
Ciasto wałkujemy, podsypując mąką, wykrajamy kieliszkiem kółka. Na środek każdego placka kładziemy kulkę farszu, składamy na pół i dokładnie zlepiamy. Nastepnie składamy przeciwległe końce pierożka i zlepiamy je, formując uszka.
Wrzucamy uszka do gotującej się wody (posolona, z dodatkiem 1 łyżki oleju), mieszamy, przykrywamy. Jak się zagotują -zdejmujemy pokrywkę, zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze 2 minuty. Wyjmujemy łyżką cedzakową na talerz. Rozkładamy płasko do ostygnięcia.
Smacznego!


niedziela, 21 listopada 2010

świętujemy!


...jest całkiem sympatycznie - koleżanka wychodząc zapomniała butów :-D

czwartek, 18 listopada 2010

gruszki. gorgonzola. rukola


Pamiętam czasy, kiedy żeby dostać świeżą rukolę trzeba było jechać w sobotę na Szembeka, gdzie na rogu starsza pani sprzedawała wiązanki wprost ze swego ogródka.
Teraz, ku mojemu ogromnemu zadowoleniu, rukola jest dostępna zawsze i wszędzie.
Skrzętnie więc z tego korzystam i "pałaszuję" ją pod każdą postacią - na kanapkach, w sałatkach no i oczywiście na pizzy!
Dziś przedstawiam hit tegorocznej jesieni - połączenie moich ulubionych smaków czyli gruszka, winogrona, rukola i oczywiście niezastąpiona, jedyna w swoim rodzaju GORGONZOLA.
Taka sałatka to idealny zastrzyk energii na listopadową pluchę. Polecam!

Sałatka z rukolą, gruszką, gorgonzolą i winogronami
(porcja dla 1 osoby)

2 garście rukoli
1 garść sałaty lodowej
1 mała kiść winogron czerwonych
1/2 marynowanej gruszki *
50 g sera gorgonzola
sos: 1 łyzeczka miodu, 1 łyżeczka musztardy dijon, 1 łyżeczka białego octu winnego balsamicznego, 50 ml oliwy z oliwek, sól, pieprz czerwony

Skałdniki układamy w miseczce, ser kroimy na niewielkie kawałki, gruszki na plasterki, winogrona na połówki, polewamy dobrze wymieszanym sosem (nie może się rozwarstwiać).

* Oczywiście do sałatki można dodać gruszkę surową (wtedy polecam jeszcze dodanie garści prażonych orzechów lub migdałów - ja zwykle używam niesolonych pistacji), jednak jako że posiadam w mojej piwniczce przepyszne domowe gruszki marynowane - nie zawahałam się ich użyć. Gruszki są bardzo aromatyczne, więc zrezygnowałam z dodania orzechów.

I jeszcze z cyklu "Tajemnice przepastnej piwnicy":


 
Gruszki z imbirem (autor: M. Kuroń)

1 kg twardych gruszek
350 ml octu winnego 6%
350 ml wody
250 g cukru
skórka otarta z 1/2 cytryny
6 gożdzików
kawałek korzenia imbiru (2 cm)
kawałek kory cynamonowej (5 cm)
szczypta gałki muszkatołowej

Obrany imbir kroimy w cienkie paseczki. Cytrynę po umyciu obieramy cieniutko ze skórki. Przygotowujemy zalewę: wlewamy do rondelka ocet, wodę, dodajemy imbir, skórkę z połowy cytryny, cynamon i szczyptę gałki muszkatołowej. Zagotowujemy i odstawiamy do ostudzenia. Gruszki obieramy, kroimy na pół, usuwamy z nich gniazda nasienne oraz włókna wraz z ogonkiem. W każdą gruszkę wbijamy jednego goździka i wkładamy do marynaty. Gotujemy gruszki w marynacie n małym ogniu 8-10 minut. Owoce przekładamy do wyparzonych słoików. Zalewę gotujemy jeszcze 20 minut, następnie wlewamy ją do słoików z gruszkami, tak, żeby były całkowicie przykryte. Słoiki zamykamy, odstawiamy do ostudzenia. Przechowujemy w chłodnym i ciemnym miejscu. Gruszki są znakomitym dodatkiem do mięs i jako składnik sałatek. Pycha!

wtorek, 16 listopada 2010

cudowna klęska urodzaju

Tak oto wróciłam znad Rospudy objuczona wiejskimi jajami i smakowitymi, domowymi wędlinami.
Na drogę dostałam słój przepysznych kartaczy, do bagażnika zaś zapakowałam kolejnego dzika.
Jakby tego było mało - zawitał do nas dzisiaj Teść z koszykiem domowego miodu, naręczem swojskiej kiełbasy i przepyszną nalewką z tarniny... Pozostało mi po raz kolejny porzucić natrętne mysli o odchudzaniu.
Wystarczy jednak tych przechwałek - teraz muszę zebrać myśli i wykombinować, w jaki sposób przerobić te wszystkie pyszności, zwłaszcza że za niecały tydzień pojawi się idealna okazja do świętowania.
Póki co - na początek wezmę się za ciasto na pierniki.
Dziś jednak zaległe, szybkie danie (a właściwie dodatek) czyli pieczone ziemniaczki.
Dla mnie obowiązkowo z czosnkiem, masełkiem i rozmarynem. Nie widzę inaczej.

Ziemniaki pieczone z czosnkiem i rozmarynem
1 kg ziemniaków
50 g masła
4 ząbki czosnku
gałązka świeżego rozmarynu (lub 2 łyżeczki suszonego)
sól

Ziemniaki obieramy, kroimy w ćwiartki, wrzucamy na 5 minut do gotującej się, osolonej wody. Odcedzamy.
Przestygnięte, osuszone ziemniaki, wysypujemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, nacieramy posiekanym czosnkiem, rozmarynem i masłem. Solimy, jeśli to konieczne.
Blachę wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180C i pieczemy 40-45 minut na termoobiegu. 10-15 minut przed końcem pieczenia włączamy dodatkowo funkcję "grill".
Smacznego!

wtorek, 9 listopada 2010

zupa z dyni z masłem orzechowym

Dziś dla odmiany - zupa z dyni.
Gorrąca, sycąca, z masłem orzechowym.
Rozgrzewam się więc zupą, pakuję manatki i jak zwykle zmykam na nasz polski biegun zimna.
Czeka mnie prawie cały tydzień w lesie :-)
Darz bór!

Zupa dyniowa z masłem orzechowym
(przepis pochodzi z książki "Cztery Pory Roku" wyd. Reader's Digest)

ok. 2 kg dyni (dałam 1 kg)
1 łyżka masła o temperaturze pokojowej
2 plasterki bekonu, ok. 60g, pokrojone w drobną kostkę
1 duża cebula, pokrojona w kostkę
1 litr wywaru z kurczaka (dałam warzywny)
60 ml śmietanki kremówki
60 ml soku pomarańczowego, świezo wyciśniętego
duża szczypta świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
sól, świeżo zmielony pieprz
natka pietruszki

masło orzechowe:
2 łyżki orzechów włoskich
2 łyżeczki oleju z orzechów włoskich (nie miałam - dałam zwykły:-()
duża szczypta cukru
sól, świeżo zmielony pieprz
2 łyżki masła o temp. pokojowej

Dynię kroimy w kawałki i pieczemy na blasze aż będzie miękka (ok. 45 minut w temperaturze 190C). Wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystygnięcia. Włókna i pestki wyskrobujemy łyżką, miąższ wydrążamy i wykładamy do miski.  Piekarnik pozostawiamy nastawiony na temperaturę 190C.
W garnku roztapiamy masło, wkładamybekon i cebulę i smażymy na niedużym ogniu ok. 10 minut, aż cebula będzie miękka. Dodajemy dynię oraz wywar i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy bez przykrycia ok. 20 minut, aż dynia zacznie się rozpadać.
W tym czasie przygotowujemy masło orzechowe: orzechy włoskie, olej orzechowy, cukier, sól i pieprz mieszamy w miseczce, a następnie wykładamy na blachę do pieczenia. Prażymy 5-7 minut, aż orzechy się zrumienią. Wyjmujemy z piekarnika, odstawiamy do ostygnięcia i drobno siekamy. Następnie dodajemy masło, całość mieszamy i zawijamy w folię aluminiową, formując rulon o średnicy 2,5 cm. Zawijamy i przechowujemy w lodówce aż do podania.
Zdejmujemy zupę z ognia i odstawiamy do ostygnięcia. Chłodną zupę miksujemy, aż będzie miała konsystencję pure, dodajemy śmietankę, gałkę muszkatołową, sok pomarańczowy, sól i pieprz do smaku.
Przed podaniem zupę podgrzewamy, kroimy masło orzechowe na plastry i wkładamy po kawałku do każdego talerza. Przybieramy natką pietruszki.
Smacznego!


niedziela, 7 listopada 2010

piece of cake






















Ciasto marzenie. Szybko się robi i równie prędko znika.
Można je zrobić z wszelkimi owocami, jakie nam się tylko zamarzą.
Nam najbardziej smakuje z gruszkami i z rumem.

Ekspresowe ciasto gruszkowe
(porcja na blachę 25x35 cm) 

300 g miękkiego masła
300 g drobnego cukru
3 jaja
300 g mąki
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyzeczki aromatu rumowego
cukier waniliowy
cukier puder do posypania
1 kg  gruszek (obranych, pokrojonych w plasterki i skropionych sokiem z cytryny)

Masło miksujemy, dodając powoli cukier. Gdy jest już puszyste, dodajemy po 1 jaju. Następnie dodajemy stopniowo przesianą mąkę, wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
Gotową masę wylewamy na wyłożoną papierem formę, wciskamy pionowo plasterki gruszek.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180C (termoobieg) i pieczemy 40-45 minut, do "suchego patyczka".
Prawda, że proste?
Smacznego!