Załozenie jest następujące - pod koniec tygodnia będziemy się żywić własnym chlebem na zakwasie. Od poniedziałku hoduję zakwas w piekarniku - mierzę, pilnuję, odlewam, dosypuję.... i tak co 12 godzin. I myślę o tym chlebie. I myślę o dodatkach. I zanim doczekaliśmy się pierwszego bochenka - pojawił się boczek. Może kawałek w lodówce poczeka na aromatyczną, chupiącą kromkę.
A póki co, po małym ponagleniu przez Darię (ktoś zaczął czytać mojego bloga???!!!) podaję przepis na mój pieczony boczek:
1 kg boczku
4 łyżeczki curry
2 łyżeczki papryki słodkiej
4 ząbki czosnku
sól, pieprz
Natrzeć mięso przyprawami, wstawić do lodówki na 2 godziny, włożyć do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, po czym piec 1 - 1,5 godziny (ja przykryłam go folią aluminiową, którą zdjęłam 20 minut przed końcem pieczenia). Sprawdzić po godzinie - jeżeli po nakłuciu wycieka różowawy sok - podpiec jeszcze 15 minut.
Smacznego!!!
PS. Tak naprawdę tego posta udało mi się sklecić dopiero 2 dni po upieczeniu boczku, w lodówce została już tylko połowa :-( Ale doczekał się już chleba i w duecie smakuje o niebo lepiej. Chleb jeszcze nie dopracowany (cholera, ciągle pęka - za gęste ciasto?), więc bohaterem posta zostanie być może dopiero za dwa dni. Póki co z uporem maniaka piekę codziennie po dwa tatterowce, ponieważ niezmiernie mi szkoda wyrzucić nadmiar zakwasu, który powstaje w trakcie produkcji.
A póki co, po małym ponagleniu przez Darię (ktoś zaczął czytać mojego bloga???!!!) podaję przepis na mój pieczony boczek:
1 kg boczku
4 łyżeczki curry
2 łyżeczki papryki słodkiej
4 ząbki czosnku
sól, pieprz
Natrzeć mięso przyprawami, wstawić do lodówki na 2 godziny, włożyć do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, po czym piec 1 - 1,5 godziny (ja przykryłam go folią aluminiową, którą zdjęłam 20 minut przed końcem pieczenia). Sprawdzić po godzinie - jeżeli po nakłuciu wycieka różowawy sok - podpiec jeszcze 15 minut.
Smacznego!!!
PS. Tak naprawdę tego posta udało mi się sklecić dopiero 2 dni po upieczeniu boczku, w lodówce została już tylko połowa :-( Ale doczekał się już chleba i w duecie smakuje o niebo lepiej. Chleb jeszcze nie dopracowany (cholera, ciągle pęka - za gęste ciasto?), więc bohaterem posta zostanie być może dopiero za dwa dni. Póki co z uporem maniaka piekę codziennie po dwa tatterowce, ponieważ niezmiernie mi szkoda wyrzucić nadmiar zakwasu, który powstaje w trakcie produkcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz